Wojsko Gedeona
(część II)
poprzednia strona

ks. Franciszek Blachnicki

Historię Gedeona zawartą w 6 i 7 rozdziale Księgi Sędziów od początku związaliśmy z ideą Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Zawiera ona wiele nauk dla nas, choć wydarzyła się w zamierzchłych czasach.

Kontynuując nasze rozważania nad historią Gedeona opisaną w Księdze Sędziów, przyjrzyjmy się dalszemu etapowi mobilizacji wojska. Kiedy już odeszło dwadzieścia dwa tysiące lękliwych, bojących się ludzi, i zostało dziesięć tysięcy, Bóg polecił Gedeonowi wyprowadzić ludzi nad wodę, gdzie Bóg poddał ich próbie, aby się okazało, kto może iść za Gedeonem.

Rzekł Pan do Gedeona: "Jeszcze zbyt liczny jest lud. Zaprowadź go nad wodę, gdzie ci go wypróbuję. Będzie tak: o którym powiem: Ten pójdzie z tobą! - on pójdzie z tobą. O którym zaś powiem: Ten nie pójdzie z tobą! - on nie pójdzie".

Zaprowadził więc lud nad wodę, a Pan rzekł do Gedeona: "Wszystkich, którzy będą wodę chłeptać jak pies, pozostawisz po jednej stronie, a tych wszystkich, którzy przy piciu uklękną, pozostawisz po drugiej stronie". Liczba tych, którzy chłeptali z ręki podnoszonej do ust, wynosiła trzystu mężów. Wszyscy inni pijąc zginali kolana. Rzekł wówczas Pan do Gedeona: "Przy pomocy tych trzystu mężów, którzy chłeptali wodę językiem, wybawię was i w ręce twoje wydam Madianitów. Wszyscy inni mężowie niech wracają do siebie". (Sdz 7,4-7)

Dziwna była to próba, tajemniczy znak picia wody z ręki czy wprost z rzeki, na klęczkach. Do dziś egzegeci nie potrafią wyjaśnić, co ten znak picia oznacza. Istotne jest jednak to, że był jakiś znak, jakiś podział ludzi, znak, który zakładał pewną odwagę. Prawdopodobnie to nabieranie wody ręką, podnoszenie jej do ust i chłeptanie językiem zamiast rzucenia się na kolana i szybkiego picia wprost, była jakąś formą opanowania w gaszeniu pragnienia. Być może tak właśnie było. Z pewnością jednak był to znak pozwalający wybrać odważnych ludzi.

W naszej Ojczyźnie, jeżeli chodzi o picie alkoholu, ten jest naprawdę odważny, kto jest abstynentem. Abstynencja jest naszym znakiem rozpoznawczym: czy zdołaliśmy wyzwolić się spod nacisku opinii, spod panującego u nas terroru pijackiego, towarzyskiego przymusu i powszechnego obyczaju picia.

Trzeba nam wyzwolić się z lęku, który sprawia, że nawet dorośli ludzie, mężczyźni, bledną i kolana im się trzęsą na myśl, że w towarzystwie, częstowani alkoholem mają powiedzieć: "Dziękuję, ja nie piję". Wszyscy kapitulują! Wystarczy 6 milionów pijaków, żeby cały nasz naród sterroryzować! Nikt nie ośmieli się wyłamać, bo wszyscy się boją. Słowo "muszę", które tak często nas upokarza, najczęściej jest wypowiadane właśnie w takiej sytuacji: Muszę; Musiałem wypić, nie było wyjścia; Muszę postawić, bo mi nie zrobi; Muszę dać, bo co ludzie powiedzą; "Muszę, bo nic nie załatwię; Muszę... - ogromna rzesza niewolników, jakieś ogólne sprzysiężenie narodowe.

Nic nie jest tak bronione, jak ten jeden kieliszek, pierwszy kieliszek. Ileż wierszyków, powiastek, piosenek, sloganów wypowiadają ludzie w obronie tego jednego kieliszka: a może tylko pół kieliszka, a może tylko kilka kropelek, a może tylko usta zamoczyć... Musisz wypić - jakaś psychoza społeczna, bo nie ma przecież żadnego rozumnego argumentu na to, że pić się musi.

Potrzebne jest nowe wojsko Gedeona: ludzie, którzy z uśmiechem, ze swobodą i bez lęku powiedzą: "Ja nie chcę pić i nie będę pił". Potrzebna jest odwaga, żeby myśleć i czynić inaczej niż wszyscy, ale zgodnie z rozumem, zgodnie z zasadą: FWS-ZWH, Światło-Życie.

Abstynenci to ludzie wolni, a tylko wolni mogą wyzwalać!

Przedruk z "Eleuterii" nr 2 (1981 r.)

Eleuteria nr 39, lipiec - wrzesień 1999

początek strony