Szukanie drogi do słuchaczy poprzednia strona

ks. Tomasz Opaliński

"Człowiek naszych czasów chętniej słucha świadków, aniżeli nauczycieli, a jeśli słucha nauczycieli, to dlatego, że są świadkami. [...] Świadectwo życia jak nigdy przedtem stało się dziś najkonieczniejszym warunkiem skuteczności naszego przepowiadania" (EN 76) - pisał Paweł VI w adhortacji Evangelii Nuntiandi. Jeśli mówimy o szerzeniu KWC słowem, to nigdy nie możemy zapominać, co jest najsilniejszym argumentem w naszym mówieniu - świadectwie, bez tego nie będziemy wiarygodni, mało tego - nasze głoszenie może wywołać odwrotne skutki, gorszyć...
Nie jest to zresztą jakieś nowe odkrycie - anonimowy autor z II wieku mówił w jednej z homilii: "Pan mówi: 'Imię moje znieważane jest wśród wszystkich narodów' oraz 'biada temu, przez kogo znieważane jest Imię moje'. Przez co znieważane? Przez to, że nie pełnimy tego, czego nauczamy. Kiedy bowiem ludzie słyszą z naszych ust słowo Boże, zdumiewają się jego pięknem i potęgą. Potem jednak, skoro poznają, że nasze czyny nie odpowiadają głoszonym słowom, posuwają się nawet do bluźnierstwa twierdząc, że to wszystko jest baśnią i szaleństwem".
Oczywiście, takie świadectwo nie oznacza jakiegoś "ekshibicjonizmu duchowego", który budzi raczej zażenowanie, niż wiarę, nawet nie tyle mówienie o swoim życiu (może to być odebrane jako czcze przechwałki), ale raczej świadectwo codziennego życia. Łatwiej o to np. podczas pielgrzymki, kiedy trudno cokolwiek ukryć, bo spędzamy z tymi, do których mówimy, prawie cały swój czas. Dlatego tak ważne jest wtedy świadectwo miłości bliźniego w rzeczach drobnych, ale konkretnych: ustąpieniu miejsca w kolejce, podanie wody, podzielenie się chlebem, pomoc w niesieniu plecaka. Tylko wtedy mówiąc o Krucjacie, która jest czynem miłości wobec człowieka potrzebującego pomocy, będziemy wiarygodni... I jeszcze jedno: w naszym świadczeniu nie może zabraknąć świadectwa modlitwy: tej wspólnej (nie może być tak, że "przybiegamy" tylko na konferencję, a kiedy grupa zaczyna się modlić, idziemy do innych, "bo tam też trzeba głosić" - to byłby czysty aktywizm), ale także naszej osobistej, bo, jak mówi austriacki teolog Franz Kamphaus, "kto nie szuka drogi do swej głębi, nie znajdzie też drogi do słuchaczy. Kto chce dotrzeć do wnętrza drugich, nie traktując ich tylko powierzchownie, musi posiąść własne wnętrze, musi się niejako 'uwewnętrznić'. Ludzie z głębią również mówią głębiej".

Eleuteria nr 44, październik - grudzień 2000

początek strony