Nowy zapał w moim sercu poprzednia strona

Witam! Szczęść Boże!
Dwa lata temu, to jest w 2001 roku, na rekolekcjach I stopnia Oazy Żywego Kościoła zdecydowałam się od razu na podpisanie członkowskiej deklaracji Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Przystąpiłam do tego dzieła w intencji mojego ojca. Chciałam wierzyć, że kiedyś, dzięki temu, on przestanie pić, że powoli uda mi się go z tego wyprowadzić. Stało się inaczej. Mój ojciec niecałe półtora roku temu zmarł w wyniku przedawkowania alkoholu. Nie wytrzymało jego serce i naczynia krwionośne. Prawdopodobnie wszystko popękało. Nie dało się nic zrobić. Po tym zdarzeniu idea Krucjaty przybladła w moim życiu. Trwałam w niej, przestrzegałam tego, czego się zobowiązałam przestrzegać, ale nic więcej.

Podczas wakacji uczestniczyłam w rekolekcjach II stopnia. Któregoś wieczora mieliśmy konferencję na temat Krucjaty. Wstyd się przyznać, ale dopiero tam dowiedziałam się, że Krucjata to nie tylko wyzwolenie od rzeczy zewnętrznych, ale także wewnętrznych - w tym również grzechu. Ponadto, że wyzwolenie może być "od" (np. alkoholu) i "do" (np. czystości). Pytałam nawet po konferencji, czy w mojej sytuacji nadal Krucjata jest ważna i co z tym zrobić. Jednak pozostawało to wszystko jakby obok mnie.

Zaraz po powrocie udałam się na rekolekcje Domowego Kościoła jako animator muzyczny, również na II stopień. Na wieczór poświęcony Krucjacie miało przyjechać do nas małżeństwo i dać świadectwo. Dzień wcześniej wywiązała się dyskusja kilku osób związana z bezalkoholowymi weselami. Zdziwił mnie fakt, że wiele osób uważało, iż wesele jest sprawą rodziców, a młodym nic do tego i powinni ustąpić. Zachwiało to moimi przekonaniami... Nie podobało mi się to wcale.

Dzięki świadectwu tego małżeństwa z Diakonii Krucjaty zrozumiałam, że nie ma dla Boga rzeczy niemożliwych. Uświadomiło mi to po pierwsze, że podjęcie Krucjaty w czyjejś intencji faktycznie jest ofiarą przebłagalną i uproszeniem łaski wyzwolenia dla tej osoby, a po drugie, że Krucjata jest przede wszystkim dla mnie - jeśli chcę pomagać wyzwalać się innym, to najpierw muszę sama zostać wyzwolona. W dojściu do tego bardzo pomogły mi treści II stopnia oazy i oczywiście łaska Boga. Po świadectwach zaczęła się dyskusja, w czasie której wyjaśniono mi kwestię bezalkoholowych wesel, męża niebędącego w Krucjacie i pijącego, i wiele innych spraw. Nadal były we mnie obawy o to, jak w przyszłości funkcjonować będzie moje życie z Krucjatą. Wtedy Bóg przyszedł do mnie w osobie uczestnika, który wraz z żoną jest w Krucjacie od siedmiu lat. Paweł mówił mi o radykalnych wyborach. Mówił, że jeśli podejmuję się czegoś, to ze względu na innych nie mogę robić tego byle jak. Swoją postawą i świadectwem życia dodał mi dużo odwagi i nadziei. Rozmowa ta była punktem zwrotnym, w którym całkowicie zanikły wszystkie moje obawy i niedomówienia. Przekonała mnie o słuszności decyzji podjętej dwa lata wcześniej. Zostało to przypieczętowane łaską ogromnej radości i pokoju, gdy modliliśmy się nad składającymi deklaracje na dniu wspólnoty. Wiem, że to wszystko było planem Boga. To dzięki Jego działaniu przez innych ludzi odkryłam na nowo Krucjatę w swoim życiu. Miałam nawet ochotę wypełnić deklarację raz jeszcze i odnowić swoje zobowiązanie. Może będzie to możliwe. Nie chciałam jednak robić zamieszania. Za te wielkie dzieła - chwała Bogu i cześć!

Sylwia

Eleuteria nr 56, październik - grudzień 2003

początek strony