Świadectwa ze Słowacji... poprzednia strona

Mój ojciec jest bardzo chory

Pochodzę z Lewoczy. Chcę podzielić się z wami świadectwem o moim życiu. Mój ojciec jest alkoholikiem. Wiem o tym ja, moje rodzeństwo i moja mama - tylko on tego nie wie i nie chce tego przyjąć do wiadomości. Tato nigdy nikogo nie potrzebował, nie okazywał nigdy miłości. Całe jego życie było tylko przeklinaniem i wyzywaniem. Pamiętam, że gdy byłam mała, pragnęłam umrzeć. Nie wiem, co mnie trzymało wtedy przy życiu. Może to, że byłam najstarsza i dlatego musiałam wcześniej dojrzeć. Z czasem zaczęłam sobie uświadamiać, że właściwie to mi nie zależy na ojcu. Uświadamiam sobie teraz, że całe moje życie było ucieczką przed prawdą, o której się w domu nie mówiło. Wyjechałam do Bratysławy, gdzie skończyłam szkołę pielęgniarską i przez jakiś czas tam pracowałam.

Kiedy jeden z moich braci poszedł do wojska, musiałam wrócić do domu, aby opiekować się drugim, chorym bratem, który wymagał stałej opieki. Z odległości 380 km wszystko wydawało się piękniejsze, zapomniałam o tym, co było w domu. Powrót do rodziny wydawał mi się podróżą z nieba do piekła. Znów uczestniczyłam w tym, o czym chciałam zapomnieć - powróciły kłótnie z ojcem. To było przed ośmiu laty. Myślałam, że już nie jestem tą bezbronną dziewczynką, której można ubliżyć, ale, niestety, pomyliłam się. Wróciłam do stanu, kiedy mi się nie chciało żyć i wtedy zdecydowałam, że już nigdy więcej ten człowiek mi nie ubliży. Przestałam się z nim komunikować, słowo "ojciec" już nic dla mnie nie znaczyło. Był to tylko "ten człowiek".

O Krucjacie wiem od dwóch lat, a od roku jestem jej członkiem. Od wielu lat proszę Pana Boga o pomoc i dlatego się zdecydowałam na podpisanie deklaracji Krucjaty. Przypominam sobie dzisiaj tę nocną rozterkę sprzed roku - "Wstąpić czy nie? Wyrzec się czegoś dla kogoś takiego jak on? Dla kogoś, kto dla mnie nic nie znaczy?" Zwyciężyłam jednak w walce ze swoją pychą i egoizmem i zostałam członkinią Krucjaty. Uświadomiłam sobie, że jest to i tak za mało w porównaniu z tym, o co proszę. Zrozumiałam, że mój ojciec jest chory, nawet bardzo chory i że potrzebuje pomocy. Kiedy człowiek zachoruje - na przykład na raka - robi wszystko żeby się wyleczyć. W przypadku alkoholizmu jest przeciwnie, nie chce leczenia - podobnie jak mój ojciec, według którego my wszyscy powinniśmy się leczyć, a tylko on tego nie potrzebuje.

Na początku miałam duże wątpliwości podczas spotkań Krucjaty, ale byłam bardzo zaskoczona. Poznałam tam ludzi, których sobie cenię i którzy mi pomagają. Przed rokiem zdecydowałam się wstąpić do Krucjaty w intencji swojego ojca. Dziś już mam więcej intencji - znam więcej osób, którym chciałabym pomóc. Stałam się wrażliwsza na potrzeby drugiego człowieka. Przez lata wmawiałam sobie, że ojciec mi niczego nie dał, a teraz widzę, że jednak się myliłam. Dał mi bardzo dużo. Dał mi to, że dziś dokładnie wiem, jaka nie chcę być nigdy w życiu. A dzięki temu, że jestem w Krucjacie, poznałam przyjaciela, którego cenię i kocham.

Uświadamiam sobie, że przyjdzie czas, kiedy będę musiała porozmawiać z ojcem. Wiem, że od niego tylko zależy, jaką drogę wybierze. Czy tę, na której jesteśmy wszyscy (razem z jego ukochaną wnuczką Barborką), czy tę, na której będzie tylko sam? Zakończę myślą, która została wypowiedziana na naszym tegorocznym spotkaniu Krucjaty: "Nie prowadzimy walki z człowiekiem, ale z jego chorobą." Po latach czuję się naprawdę wolna...

Iwet

Wierzę w siłę modlitwy i ofiary

Mam na imię Amalia, pochodzę z Bardziejowa. Dziękuję Bogu, że pozbawił mnie lęku i mogę otwarcie mówić o Krucjacie Wyzwolenia Człowieka, której członkiem jestem od 2000 r. Główną motywacją mojego wejścia do Krucjaty były świadectwa matek osób uzależnionych, które usłyszałam na spotkaniach Krucjaty. Zrozumiałam wtedy sens i duchowy wymiar pomocy osobom uzależnionym, które nie mogą wyzwolić się o własnych siłach. Zrozumiałam, że odpowiedzią na wezwania Ojca Świętego "abyście przeciwstawiali się wszystkiemu, co uwłacza ludzkiej godności" jest Krucjata Wyzwolenia Człowieka - głoszenie Bożej mocy i głoszenie Ewangelii.

Najbardziej boli mnie to, że w rodzinach alkoholików cierpią niewinne dzieci i przez całe życie niosą tego konsekwencje. Często zdarza się też, że dzieci kroczą drogami swoich rodziców i naśladują zło, które dalej się rozprzestrzenia. Moją abstynencję, którą otrzymałam jako dar darmo dany, przyjęłam w wolności. Motywuje mnie ona, by od strony moralnej i duchowej przyjąć zwycięstwo krzyża w swoim życiu. Mam również siłę do tego, by pokazać, że jest możliwe życie bez alkoholu.Jest to wielka zachęta dla tych, którzy są uzależnieni i nie są zdolni powstać, aby dawać siebie w darze. Sama z alkoholem nie mam problemów. Przy okazji domowych czy rodzinnych uroczystości nie piję i w ten sposób daję świadectwo o Krucjacie. Kiedy mówię, że jestem abstynentką, ludzie różnie reagują i różnie sobie myślą. Nie proponują mi jednak alkoholu ale sami zaczynają rozumieć, że jest to dobre, chociaż trudne.

Dziękuję Bogu, że przykład mojego życia zachęcił moją siostrę Annę i ona też należy do Krucjaty. Razem się modlimy i ofiarujemy za naszego brata i jej męża. Wierzę w siłę modlitwy i ofiary. Pan Bóg może zmienić każdego uzależnionego tak, aby wrócił do swojej rodziny, znalazł miejsce w Kościele i wspólnocie. Ludzie pytają mnie czy ktoś z tych, za których się modlę, już się wyzwolił od nałogu. Mogę powiedzieć, że tak. Bóg działa.

Niedawno miałam taką przygodę, którą przeżyłam razem z mężem. Pewnego wieczora zobaczyliśmy na ulicy człowieka, siedzącego na chodniku z nogami na jezdni. Gdy podeszliśmy bliżej, okazało się, że to kompletnie pijana kobieta. Zapytaliśmy ją, dlaczego tak siedzi. Odpowiedziała, że nikt jej nie kocha i chce umrzeć. Po pewnych trudach przekonaliśmy ją, że powinna wstać i dźwignęliśmy ją z tej ulicy. Powiedziała nam, gdzie mieszka i odprowadziliśmy ją do domu. Zapytała nas, kim jesteśmy. Powiedzieliśmy, że jesteśmy chrześcijanami i że Bóg ją kocha, skoro przysłał nas, byśmy ją ocalili. Zaczęłam interesować się tą osobą. Okazało się, że jest mocno uzależniona od alkoholu i cała rodzina się jej wstydzi. Modlę się teraz również i za nią. Oddałam ją w ręce Boga. Modlę się, a Pan działa według swych zamysłów. Wraz z Maryją stoję pod krzyżem Chrystusa. Jest Ona wzorem Nowego Człowieka, który jest bezgranicznie oddany Chrystusowi. Maryja jest naszą matką i orędowniczką.

Amalia

Mogę pomagać przez abstynencję i ofiarę

Pochodzę z Bardziejowa i chcę wam powiedzieć o tym, jak Pan Bóg przyprowadził mnie do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Opowiedział mi o niej trzy i pół roku temu mój przyjaciel Jarosław, który miał problem z alkoholem i chodził na spotkania Krucjaty. Kiedy nasza relacja pogłębiała się, prosił mnie czasami, abym z nim poszła na takie spotkanie. Miałam dużo wątpliwości: "Co ja tam będę robić? Przecież mnie to nie dotyczy. Nie jestem alkoholikiem". Jednak wbrew tym myślom, poszłam na spotkanie Krucjaty. Zrobiłam to właściwie tylko dla Jarosława - żeby nie był tam sam. Po kilku spotkaniach zaczęłam rozumieć sens tego dzieła i sens wyzwolenia. W kwietniu tego roku uczestniczyłam - z moim narzeczonym Jarosławem - w ORDW. W trakcie tych rekolekcji miałam możliwość, dzięki łasce Pana, wejść w tajemnicę wyzwolenia. Zrozumiałam, że dzięki Krucjacie, przez ofiarę i abstynencję od alkoholu, mogę pomagać innym. Planowaliśmy wtedy z Jarosławem wspólną przyszłość. Wiedziałam, że nie byłoby w porządku wobec niego, gdybym go prowokowała tym, że sobie od czasu do czasu coś wypiję.

Na weselu zaproponowaliśmy gościom wznieść toast sokiem. Mój tata ostrzegał mnie wcześniej, że jeśli to zrobię, to wszyscy goście prawdopodobnie wyjdą. Ale nie wyszli! Wznieśliśmy toast sokiem i podzieliliśmy się z wszystkimi chlebem. Udało nam się przełamać pierwszy mit, że wesele musi zaczynać się od alkoholu. I tak, z miłości do Pana Boga, jestem w Krucjacie Wyzwolenia Człowieka. W wolności zdecydowałam się ofiarować swoje uczestnictwo za tych moich bliskich, których kocham i którzy zmagają się z problemem alkoholowym. Bogu niech będą dzięki!

Beata

Eleuteria nr 56, październik - grudzień 2003

początek strony