Do Ciebie, święty Stanisławie! poprzednia strona

Ks. Bp Tadeusz Błaszkiewicz

Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak to jest napisane: Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź. Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował (Rz 8, 35-37).

Słowa św. Pawła skierowane były do gminy chrześcijańskiej*. Czytane teraz mogą być zrozumiane jako retoryczne pytanie, pewien sposób wyrażania zainteresowania i pobudzenia do refleksji człowieka słuchającego. Ale te słowa skierowane były nie tylko do gminy chrześcijańskiej. One są skierowane do całego świata w mocy apostolatu św. Pawła - apostoła narodów. Skierowane są więc i do naszego narodu, i do tej cząstki, która teraz jest tutaj zgromadzona przed konfesją św. Stanisława, biskupa i męczennika. I te słowa wymagają od nas refleksji, albowiem równocześnie są dla nas pewnym rachunkiem sumienia.

Postawmy pierwsze pytanie. Czy utrapienie może nas odłączyć od miłości Chrystusowej? Wielu z nas przeżyło różnego rodzaju utrapienia, które miały odłączyć człowieka od miłości Chrystusa, spowodować, żeby człowiek Go nie kochał. A nie kochać Chrystusa, to nie wypełniać Jego przykazań. Czy miałeś takie utrapienie? - pyta się dzisiaj ciebie św. Paweł.

A może przeszedłeś drugi stopień, kiedy byłeś pod presją, pod uciskiem - administracyjnym, ideologicznym, organizacyjnym? Po co? Ażeby odłączyć ciebie od miłości Jezusa Chrystusa. Jeśli wtedy dałeś świadectwo, to Bóg dopuścił, abyś dojrzał w swojej wierze, abyś dał wyraz dojrzałości chrześcijańskiej, tak jak Bóg dopuszczał na całe szeregi wiernych, że przechodzili przez ucisk i utrapienie. Wspomnijmy książkę ks. bpa Kozłowieckiego, który opisuje swój pobyt w obozie. Czy przechodziłeś prześladowanie, szykanowali cię, dokuczali ci, przeszkadzali ci, a może nawet grozili, a może nawet byłeś więźniem dla miłości Jezusa Chrystusa? Niektórzy tu obecni nosili już więzy dla Jezusa Chrystusa, dla akcji trzeźwościowej, dla dobra narodu i dla dobra Kościoła. Święty Paweł, gdy pisze te słowa, pisze je jako żywy, ale na końcu stawia pytanie, czy może miecz odłączyć od miłości Jezusa Chrystusa. Miecz może odłączyć członki ciała. Miecz może odłączyć głowę od reszty ciała, ale miecz sam, gdy nie ma w człowieku tchórzostwa i podłości, i zdrady, nie jest zdolny do odłączenia tego, który kocha, od miłości Jezusa Chrystusa. To jest najwyższy wymiar tego dawania świadectwa - "Nie ma większej miłości nad tę, jeśli ktoś życie swoje daje za przyjaciół swoich". A Chrystus zwrócił się do apostołów, kapłanów, całego Ludu Bożego przy Ostatniej Wieczerzy, mówiąc: "Już was nie będę zwał sługami, ale przyjaciółmi". Najwyższy i najwspanialszy Przyjaciel człowieka - Jezus Chrystus. Na te wszystkie zapytania - postawione człowiekowi, aby go pobudzić do refleksji - odpowiada sam św. Paweł, że we wszystkim odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. Znowu problem miłości. To nie my odnosimy zwycięstwo, ale Ten, który nas umiłował i pierwszy oddał za nas życie. Jak nie odnosił zwycięstwa Lud Starego Testamentu, ale Bóg walczył za niego, tak Lud Boży Nowego Testamentu, wędrujący w utrapieniu, w ucisku, prześladowaniu, w głodzie i pod mieczem, odnosi zwycięstwo w Chrystusowej mocy. A tym zwycięstwem, które odnosimy jest wiara nasza, która jest zwycięstwem człowieka wierzącego, wiara napełniona miłością Jezusa Chrystusa. Miłość, której nie mogły zalać liczne wody.

Jeśli egzaminowaliśmy siebie, nasze życie, z naszej przeszłości, z naszych postaw, to musimy również przeegzaminować siebie, w tej uroczystej chwili, z naszej miłości. Jak ona w nas i przez nas zwyciężała. Bo bronią naszą miłowanie - to jest silniejsza broń niż nienawiść. Nienawiść niszczy zawsze - początkowo tych ludzi, którzy są na zewnątrz, a potem niszczy tego, w którym jest, którego zatruwa, którego dezorganizuje i któremu odbiera człowieczeństwo. Nienawiść przyczynia się do tego, że ludzi traktuje się jak owce wiedzione na rzeź, jak przedmioty. Tak się ich ustawia, tak instrumentalizuje - nie liczy się z człowiekiem, z jego godnością, która w szczególny sposób wyraża się w wolności człowieka do decydowania o sobie, o swoim myśleniu, o swoim miłowaniu, o swoim wyborze hierarchii wartości, decydowania o przyjęciu lub odrzuceniu planu, który każdy człowiek ma dla swego życia. Odebrać człowiekowi tę wolność, to pozbawić go tego, co jest w nim najbardziej szlachetne, albowiem przez wolę dążymy do dobra, a tym najwyższym dobrem jest Bóg. Dążenie do dobra jest miłością, czyli pozbawienie człowieka wolności jest odebraniem mu zdolności miłowania. Wiemy, że nie można człowieka pozbawić tej wolności bez jego własnej zgody. Zgoda wyrażona na tego rodzaju upodlenie jest najgorszym, wewnętrznym niewolnictwem człowieka, które on sam sobie narzuca.

Uczynienie człowieka takim niewolnikiem, że sam nakłada sobie pęta i nie chce ich zdjąć - a nawet cieszy się, że jest niewolnikiem, liże się, upadla - jest najgorszą deformacją godności człowieka i największym zniewoleniem, tak dalekim, że człowiek nie jest już zdolny do samodzielnego myślenia, samodzielnego chcenia, że staje się niewolnikiem tego, co mu z zewnątrz narzucono, a co on w jakiś sposób akceptował, przeciwko sobie, przeciwko swojej ludzkiej godności. Samodestrukcja, samozniszczenie, samozakłamanie - na tym przykładzie można najlepiej zobaczyć człowieka, który jest niewolnikiem fałszu, boi się prawdy, zmienia swoje oblicze w każdej sytuacji, w której się znajduje, w każdej grupie społecznej. Co innego myśli, co innego mówi i co innego czyni. Biega ze swoją twarzą jak aktor grecki z maskami, które nakłada po kolei, aż wreszcie nie wie, która jest jego. Aż nie odnajduje swojej własnej tożsamości i zakłamując wszystkich naokoło w końcu traci doszczętnie siebie samego. To jest tragizm człowieka zakłamanego. Ale to jest też tragizm i niewola człowieka zastraszonego, który boi się najbliższych, boi się otoczenia, boi się każdej sytuacji, która wymaga wysiłku i zdecydowanego powiedzenia: nie. Boi się zdecydowanej i wyraźniej postawy, jest zawsze dwulicowy, asekurancki, kompromisowy, zgadza się na wszystko i ze wszystkimi dla "świętego spokoju", chociaż to nie jest święty spokój. Rezygnuje z tego, ażeby być sobą, mieć odwagę myśleć samodzielnie. Opowiadano mi, że pewnemu człowiekowi (z towarzystwa, które nazywa siebie katolickim, ale nim nie jest) podano książkę autora, który demaskował to stowarzyszenie - nie chciał nawet wziąć jej do ręki, nie chciał nawet popatrzeć. Można by powiedzieć, że bał się "skazić" prawdą o tych ludziach, z którymi był związany i którym służył. Człowiek, który nie potrafi już być odważnym nawet wobec siebie samego, wobec swoich własnych myśli.

Najgorszy rodzaj niewolnictwa to chyba to, które widzimy i które najbardziej zagraża naszej społeczności - niewolnictwo grzechu zwanego alkoholizmem. Ono niszczy naród biologicznie. To jest przerażające. Nikt jednak nie staje w obronie narodu, chociaż wszyscy to widzą. Nie jest to tylko biologiczne niszczenie, ale również psychiczne, deformacja osobowości człowieka, dezintegracja człowieka, niszczenie wszystkich wyższych uczuć, w tym patriotycznych, religijnych, rodzinnych. A wiemy, że te więzi odgrywają kolosalną rolę w życiu społecznym. Wewnętrzne rozbicie człowieka wnosi destrukcję w życie małżeńskie i rodzinne, w najbardziej intymne, osobiste sprawy miłości małżeństwa i rodziny. Powodem rozbicia większości małżeństw jest właśnie alkoholizm. Dezintegracja społeczeństwa dokonuje się również przez alkoholizm. I najbardziej istotne, a zarazem najtragiczniejsze jest zerwanie więzi pomiędzy Bogiem a człowiekiem przez grzechy ciężkie, w których ci ludzie grzęzną. Jaki więc rozmiar i wymiar - od nadprzyrodzonego do biologicznego, psychologicznego, socjologicznego samoniszczenia substancji narodu.

W tym kolosalnym zagrożeniu, gdy nie widzimy pomocy ani z prawa, ani z lewa, szukamy jedynego wyzwolenia, którym jest Jezus Chrystus - Odkupiciel człowieka. Z Nim każdy człowiek jest w jakiś sposób złączony, On odkupuje całego człowieka, we wszystkich wymiarach jego życia, odkupuje całą społeczność ludzką. Dlatego, gdy znikąd nie mamy pomocy, szukać jej musimy w Słowie Chrystusa, w Jego Ewangelii, która jest Prawdą, a "Prawda was wyzwoli". Odważna prawda o człowieku, duch męstwa poprzez Ducha Świętego, duch wstrzemięźliwości człowieka w oparciu o jego cnotę męstwa i wstrzemięźliwości, tak bardzo potrzebnej całemu narodowi. Zgromadzeni tutaj uświadamiamy sobie wymienione przed chwilą niebezpieczeństwa i jesteśmy zdecydowani, aby nas nic nie odłączyło od miłości Chrystusa, w obronie Jego praw jako Boga i Człowieka, jako Człowieka żyjącego w ludziach. Albowiem On jest w nas i dopiero w Chrystusie odnajdujemy siebie samych. Bez Niego nigdy nie odnajdziemy siebie. Dlatego też do Chrystusa się zwracamy i do patronów świętych tego Narodu, tak często doświadczanego przez historię, zdarzenia, wypadki.

Dziś stajemy u konfesji św. Stanisława biskupa i męczennika, który stanął w obronie ładu moralnego swojego narodu, wobec przemocy i siły władzy administracyjnej, wtedy w wymiarze królewskim. I zawsze Kościół staje w obronie człowieka i jego praw, obojętnie jaki kształt ma władza i kim są ci, którzy ją sprawują i korzystając z przywilejów posiadania władzy mają służyć człowiekowi, ale nie zawsze wypełniają swoje obowiązki. W poczuciu odpowiedzialności za życie narodu pragniemy podobnie jak św. biskup Stanisław stanąć w obronie godności i wolności człowieka, który stał się niewolnikiem, w obronie Chrystusa żyjącego w Kościele. Nie szukamy przemocy i gwałtu, ale szukamy wewnętrznych mocy człowieka udzielonych mu przez Boga, to jest łaski Bożej, przez którą człowiek jest zdolny do odniesienia każdego zwycięstwa, najwspanialszego zwycięstwa, pełnego zwycięstwa. Zginął pod mieczami prześladowców św. Stanisław, biskup, ale nie zginęła sprawiedliwość, nie zginęła słuszność jego sprawy. Owszem, stała się bardziej wyraźną i dla wszystkich oczywistą, skoro biskup i człowiek oddaje życie za sprawę, o którą walczył. Zostaje wyniesiona do hierarchii świętego, wyniesiona do dobra wyższego niż życie jednostki i Chrystus w swojej nauce żąda od ludzi tego rodzaju ofiary.

Przykłady w świętych, ale nie tylko w świętych biskupach i kapłanach, ale i w ludzie, który uczestniczy w kapłaństwie Chrystusowym. "Każdy bowiem kapłan z ludu jest wzięty, dla ludu jest postanowiony, w tych rzeczach, które należą do Boga". Przez Chrzest święty wszczepieni w kapłaństwo Chrystusowe mamy obowiązek głosić Jezusa Chrystusa, składać ofiary, wypełniać nasz urząd proroczy, czyli mówić w imieniu Boga, jego słowami - nie tylko kapłan i biskup, ale każdy chrześcijanin wypełniający wiernie swój obowiązek kapłaństwa - mamy obowiązek głoszenia wszędzie nauki Jezusa Chrystusa.

Wpatrzeni w nasz obowiązek funkcji naszych kapłańskich ludu Bożego, w świętym biskupie patronie chcemy znaleźć odpowiedni dla nas wzór i model na te czasy dzisiejsze, w których żyjemy i zobaczyć, tak jak On widział, zagrożenia ładu moralnego przez tych, którzy sprawowali władzę. Ładu moralnego broni się przede wszystkim we własnym sercu, a następnie w społeczności, za którą ponosi się odpowiedzialność. Rozumiemy, że potrzebujemy wzoru pełnego zachęty, wzoru nie tylko pozytywnego, ale zwycięskiego. Dla nas tutaj dzisiaj zgromadzonych św. bp Stanisław jest tym wzorem - jego chcemy mieć za naszego patrona Krucjaty Wyzwolenia Człowieka z niewoli wszelakich zagrożeń, z niewoli wszelakich uwarunkowań, z niewoli wszelakich nałogów, a zwłaszcza z alkoholizmu. Wierzymy w skuteczną moc łaski Bożej. Ona przezwycięża wszystkie inne, przeciwne siły, które mogą dysponować całym sztabem specjalistów, całą administracją, które mogą dysponować wszelakimi środkami masowego przekazu, ale które nie posiadają jednej istotnej rzeczy - prawdy. A kto nie ma prawdy, temu nic nie pomoże przekazywanie półprawd, ćwierćprawd, pseudoprawd, które są zamaskowanym fałszem. Mamy więc głęboką nadzieję, że prawda Chrystusowa nas wyzwoli.

Upadnijmy na kolana przed relikwiami św. Stanisława, biskupa i męczennika, i módlmy się o to, aby stał się naszym przewodnikiem, patronem i obrońcą ładu moralnego.

Do Ciebie św. Stanisławie, biskupie i męczenniku, patronie narodu polskiego, zwracamy się w tej szczególnej chwili dnia dzisiejszego. Zagrożeni z zewnątrz, poddawani naciskom i presji, tracimy poczucie wolności i godności człowieka. Sami oddajemy się w niewolę nałogów i grzechów. Stajemy się niewolnikami złych myśli, uczuć, stajemy się niewolnikami grzechu i skrępowani wołamy o pomoc. W twoim życiu dostrzegamy wzór odwagi i męstwa w obronie człowieka, jego niezbywalnych praw, w obronie moralnego ładu. Ty widziałeś sytuację twojego narodu i Kościoła, miałeś otwarte oczy, prosimy Cię, bądź dla nas patronem otwartych oczu, które w sposób obiektywny, Boży, dostrzegają rzeczywistość i unikają zakłamania. Ty podjąłeś decyzję trudną i ciężką wobec przemocy, ucisku i gwałtu. Swoim własnym życiem i swoim własnym ciałem zasłoniłeś tych, którym działa się krzywda. Naucz nas męstwa i odwagi, abyśmy własnym życiem i postępowaniem wołali o pomoc do Boga i osłaniali wszystkich, którym dzieje się krzywda. Naucz nas być wolnymi w myślach naszych, w czynach naszych, w woli i decyzji. Naucz nas szanować w sobie i każdym człowieku godność dziecka Bożego, abyśmy mogli do Boga wołać Ojcze i już nie być niewolnikiem, ale synem, adoptowanym, umiłowanym w Jezusie Chrystusie. Naucz nas tej wielkiej miłości, przez którą nie wahałeś się oddać życia, aby swoją świętą krwią opieczętować świętą sprawę. W tej uroczystej chwili, w dniu dzisiejszym, w katedrze wawelskiej przed Twoimi relikwiami i przed Twoją konfesją, wpatrzeni w historię narodu polskiego, którego królowie spoczywają tutaj, ci którzy walczyli o wolność religii, o wolność Kościoła, o wolność narodu, dziś wołają do nas, abyśmy włączyli się w ich szeregi poprzez obronę prawdy i wiary, która była u podstaw ich męstwa. Ciebie św. Stanisławie, biskupie i męczenniku, obieramy dzisiaj patronem, orędownikiem i opiekunem Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, czyli dzieła Niepokalanej Maryi. Ciebie prosimy, abyś opiekował się tą pracą, którą w zalążkach składamy u Twojego ołtarza prosząc, aby spłynęła moc Twojego błogosławieństwa i siła Twojego przykładu, i łaska wyproszona u Boga. Żywimy wielką nadzieję w Twoje wstawiennictwo, w Twoją opiekę i pełni wiary, w mocy Chrystusowej, oddajemy siebie w niewolę Matki Najświętszej, ufając, że Jej wstawiennictwo przyczyni się do zwycięstwa dobra nad złem, prawdy nad fałszem, cnoty nad grzechem, że będzie to zwycięstwo Kościoła i narodu. Narodu, który żyje w Kościele, i Kościoła, który jest historycznie złączony z narodem. Spraw, aby lud Boży, dojrzewając w wierze, odwadze i w miłości, cieszył się trzeźwością rodzin i trzeźwością wszystkich ludzi i mnożył Bożą chwałę tutaj na ziemi, a w niebie uzyskał nagrodę wieczną. Amen.

Ks. bp Tadeusz Błaszkiewicz (1916-1993) - delegat Episkopatu ds. Duszpasterstwa Służby Liturgicznej i Ruchu Światło-Życie w latach 1977-1986, wielki orędownik Ruchu.

*) Homilia wygłoszona w czasie nieszporów podczas Jubileuszu św. bpa Stanisława w Krakowie na Skałce 9 maja 1979 r.

Eleuteria nr 57, styczeń - marzec 2004

początek strony