Męska decyzja poprzednia strona

Tomasz z Gdyni

Na początku pragnę podkreślić, że do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka przystąpiłem w wieku 36 lat. Przedtem piłem bardzo dużo alkoholu. Popełniłem również wiele głupstw przez alkohol. Znajomy jest mi smak kaca fizycznego i moralnego. Generalnie lubiłem alkohol; w moim wypadku była to pigułka na odwagę. Ale Bóg widział, że zmierzam w złym kierunku i pragnął mnie wyzwolić z tego zniewolenia. W 1997 roku zaprosił nas z żoną do wstąpienia w szeregi Ruchu Światło-Życie do Kręgów Domowego Kościoła. W 1998 roku pojechaliśmy na rekolekcje I°. Tam pierwszy raz usłyszeliśmy o Krucjacie. Dziś wiem, że źle nam przekazano idee Krucjaty ? byliśmy do niej negatywnie nastawieni, wręcz zbuntowani. Przecież nie jesteśmy ?patologią?! A tymczasem tu impreza, tam impreza, trzeba opić jakiś zakup (np. stołu), wypić na stres. To przecież normalne ? większość ludzi tak robi. Lecz Bóg miał plan zmiany naszej świadomości.

Mimo że nie byliśmy do tego przygotowani, zrobiono nas animatorami kręgu. Dlatego w listopadzie pojechaliśmy na oazę dla animatorów, tzw. ORAR II° (Oaza Rekolekcyjna Animatorów Rodzin). W podręczniku wyczytaliśmy, że para animatorska ma obowiązek bycia w Krucjacie, chociaż inni odpowiedzialni w naszym rejonie i diecezji byli innego zdania (!). Ja mam taki charakter, że jeśli czegoś się podejmuję, to pragnę wykonać to solidnie i wiarygodnie. Jechałem na ten ORAR z postanowieniem przystąpienia na rok do Krucjaty, aby być wiarygodnym animatorem, mimo że dalej nie rozumiałem tego Bożego daru.

Parą animatorską na tej oazie byli Maria i Józef Wólczyńscy z Radomia. Przez nich Bóg otworzył nam oczy ? jaka wielka odpowiedzialność za ludzi z kręgu spoczywa na animatorach, co to w ogóle jest Ruch Światło-Życie i ile dobra przez niego Bóg daje małżeństwom i rodzinom. A świadectwo ich doświadczeń życiowych było potwierdzeniem, że Bóg pragnie tylko dobra dla człowieka. To wszystko utwierdzało mnie, że powinienem przystąpić do Krucjaty.

Był piątek. Byłem sam w pokoju i wypełniałem deklarację, kiedy zaczęły nachodzić mnie takie myśli: a jak nie wytrwam w abstynencji, przecież jest tyle pokus, okazji? Burza myśli, zmagań, wątpliwości. W końcu podjąłem męską decyzję. Przecież nie będę się z Bogiem targował, czy rok, czy dwa, albo tak, albo nie ? i podpisałem deklarację członkowską. Wtedy nastąpiło uspokojenie, radość.

Ale to nie był jeszcze koniec strategii Boga. O godzinie 5 rano obudziłem się z niesamowitym bólem głowy, żołądka, całego ciała. Ręce i nogi ważyły po 5 ton. Zbierało mi się na torsje. Typowe objawy kaca po dużym przepiciu. Miewałem już takie stany, lecz to, co się ze mną działo w tym momencie było wielokrotnością kaca, którego kiedykolwiek miewałem. Żona dawała mi krople, tabletki, ale wszystko bez skutku. Przeżywałem straszną mękę, miałem takie wrażenie, że umieram. I w tym bólu, w tej męce nagle posłyszałem wewnątrz siebie głos Boga ?I takiego stanu boisz się zostawić? Tego ci żal?? I wtedy zrozumiałem do czego może doprowadzić alkohol, że Bóg da siłę wytrwania, że ofiarowuje mi wolność życia w abstynencji. Wszystkie wątpliwości dnia poprzedniego prysły jak bańka mydlana. Po pewnym czasie, w jednej chwili wszystkie dolegliwości minęły. Czułem się normalnie, jakby nic się nie wydarzyło. Był to czas świadectw i poszedłem podzielić się moim zmartwychwstaniem do abstynencji. Żona nie przystąpiła na tej oazie do Krucjaty. Chociaż wypełniła deklarację, nie ofiarowała jej. Lecz ja byłem spokojny, bo wiedziałem, że Bóg Ją do tego przygotuje. I tak się stało w krótkim czasie.

Po trzech miesiącach trwania w Krucjacie Bóg poddał mnie kolejnej trudnej próbie i zażądał świadectwa. Jestem taksówkarzem. Firma, w której jeździłem rozpadała się. Ubiegałem się o przyjęcie do innej, ale był pewien poważny problem. Firmy, jako usługi dodatkowe, oferują drobne zakupy na telefon. W większości sprowadza się to do zakupu alkoholu. Nowo przyjęci kierowcy nie mają zwolnień z tych zakupów. Miałem problem, co z tym zrobić. Pytałem nawet kapłana ? poradził mi zawiesić Krucjatę! I miałem dylemat ? albo praca, albo Krucjata.

Szedłem na rozmowy na temat przyjęcia do firmy właściwie bez wiary w powodzenie, gdy powiem, że nie będę kupował alkoholu. Na tym spotkaniu było 6 osób ubiegających się o przyjęcie i 7 osób reprezentujących firmę. Kandydaci zgodzili się na wszystkie warunki, które stawiano. Ja natomiast, wobec wszystkich, przedstawiłem, że jestem w Krucjacie, nie piję alkoholu, ale to również obliguje mnie do nie kupowania alkoholu i dlatego takiej usługi nie będę wykonywał. Popatrzyli na mnie jak na wariata. Nie dość, że nie pije, to jeszcze będzie nam tu warunki stawiał. Pomyślałem, że to porażka, ale trudno, jeśli raz wybrałem to przecież Bóg musi znaleźć jakieś rozwiązanie sprawy z moją pracą. Zadano mi pytanie, czy jeśli nie zrobią dla mnie wyjątku, to zrezygnuję ze swoich zasad, aby mogli mnie przyjąć do firmy? Odpowiedziałem, że nie zrezygnuję z tych wartości, najwyżej mnie nie przyjmą, trudno. I to ich bardzo zastanowiło. To Duch Święty czynił swoje dzieło. Po pewnym przemyśleniu znaleźli możliwość zwolnienia mnie z konieczności zakupu alkoholu i przyjęli do pracy.

Papież mówi: ?Nie lękajcie się! Otwórzcie drzwi Chrystusowi!? Ja się lękałem, ale otworzyłem te drzwi, a Chrystus zrobił resztę. Szczęść Boże!

Eleuteria nr 58, kwiecień - czerwiec 2004

początek strony