Idziemy tą drogą razem!
Świadectwa nadesłane do redakcji "Eleuterii" z okazji
25-lecia proklamowania Krucjaty Wyzwolenia Człowieka
poprzednia strona

Krucjata wpisana w służbę kapłańską
Moja droga do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka zaczęła się na Jasnej Górze, w Kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej, od podpisania 7 sierpnia 1959 r. deklaracji Krucjaty Wstrzemięźliwości na całe życie. Natomiast moje włączenie się do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka dokonało się w kaplicy Chrystusa Sługi na Kopiej Górce w Krościenku, gdy podczas rekolekcji 25 stycznia 1979 r. ponowiłem swoje przyrzeczenie i zostałem wpisany do Księgi Czynów Wyzwolenia.
W drodze do Krościenka - z Zakroczymia, gdzie odbyło się spotkanie działaczy trzeźwościowych z Polski, zorganizowane przez Sługę Bożego ks. Franciszka Blachnickiego - doszło do znamiennego zdarzenia. Był 22 styczeń, mroźny wieczór, gruba warstwa śniegu pokrywała ziemię. Jadąc samochodem, minęliśmy Kielce drogą wiodącą do Krakowa. Podczas jazdy odmawialiśmy różaniec. Nagle rozległ się przeraźliwy zgrzyt i okropny trzask. W poprzek drogi przejeżdżał nieoświetloną furmanką woźnica - całkiem pijany. Dyszel uderzył w szoferkę, poleciały szyby, zgasło światło, kierowca poraniony szkłem. I oto refleksja. Jedziemy do Krościenka, by na prośbę Ojca Świętego wznowić pracę trzeźwościową w Polsce. Mogliśmy wszyscy zginąć, ale Pan Bóg ocalił nam życie. Nie ma ani chwili czasu do stracenia.
Na Kopiej Górce został opracowany program Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Proklamacja nastąpiła w Nowym Targu podczas Pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II, 8 czerwca 1979 r. Papież przyjął, jako dar ołtarza, Księgę Czynów Wyzwolenia i pobłogosławił dziełu Krucjaty. Jestem dłużnikiem wobec Pana Boga, a także wobec ks. Franciszka, który był moim przewodnikiem w pracy trzeźwościowej. Już w czerwcu 1979 roku zorganizowałem w Krasiczynie rekolekcje podobne jak w Krościenku. Od 1985 r. odbywają się one systematycznie w Domu Rekolekcyjnym Diakonii Wyzwolenia w Przemyślu pod nazwą Oaza Rekolekcyjna Diakonii Wyzwolenia (ORDW). Dotąd odbyło się już 145 serii tych rekolekcji. Największą radością dla mnie jest procesja z deklaracjami Krucjaty na zakończenie rekolekcji, bo Krucjata daje wyzwolenie, radość i pokój.

ks. Stanisław Zarych


Radość głoszenia ewangelii wyzwolenia
Krucjata Wyzwolenia Człowieka jest dla mnie konsekwencją trwania w Ruchu Światło-Życie. Już w seminarium należałem do Krucjaty Wstrzemięźliwości. Będąc moderatorem diecezjalnym Ruchu Światło-Życie, brałem udział w różnego rodzaju spotkaniach z twórcą tego Ruchu, ks. Franciszkiem Blachnickim. To on zapalił mnie do umiłowania Kościoła przez Ruch. Cieszę się, że wraz z ks. Blachnickim brałem udział w audiencji pożegnalnej Ojca Świętego Jana Pawła II dla Polaków, w Rzymie 23 października 1978 r., gdzie Ojciec Święty prosił, aby się przeciwstawiać wszystkiemu, co poniża obyczaje zdrowego społeczeństwa. To właśnie wtedy Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki podjął, jako odpowiedź na to wezwanie Ojca Świętego, przygotowanie do powstania Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Uczestniczyłem w pielgrzymce Ruchu Światło-Życie do Nowego Targu, nocą z 7 na 8 czerwca 1979 r., gdzie proklamowano Krucjatę Wyzwolenia Człowieka. Było to niezapomniane przeżycie. Wśród milionowej rzeszy pielgrzymów (niektórzy mówili, że nawet dwumilionowej) reprezentacja Ruchu złożyła przed Ojcem Świętym przyrzeczenia abstynencji od alkoholu i trwania w wolności dla wyzwalania innych.
Potem były długie lata pracy formacyjnej w Ruchu z różnymi grupami młodzieży, dorosłych i rodzin. Krucjata to dla mnie styl życia i program działania apostolskiego, u podstawy którego stanęła idea miłości ofiarnej na wzór Chrystusa i Niepokalanej. Krucjata to radość głoszenia Ewangelii wyzwolenia nie tylko w Polsce, ale i na Ukrainie. Krucjata i jej program to przeżywanie wychodzenia Polski z niewoli ustroju totalitarnego, to nowa kultura, głoszona i realizowana w formie rekolekcji od 20 lat w Przemyślu, w 145 seriach, dla wielu tysięcy ludzi w większości zniewolonych, to radość wyzwalania wielu i towarzyszenie temu dziełu, to rzeczywiste dotykanie mocy Boga, który wyzwala. W 25-lecie Krucjaty Wyzwolenia Człowieka uwielbiam Boga za to dzieło i dziękuję, że zechciał mnie do niego zaprosić.

ks. Stanisław Czenczek


Zobaczyłem więcej...
Zagrożenie, jakie niosą uzależnienia, było dla mnie zawsze oczywiste i dlatego "dobrze się czułem" z abstynencją podczas pielgrzymek do Częstochowy. Od początku lat siedemdziesiątych, rokrocznie chodziłem w grupach akademickich z Warszawy. Dziewięć dni bez alkoholu i nikotyny wokół siebie. Gdy po święceniach kapłańskich, w lipcu 1979 roku, podejmowałem zobowiązania Krucjaty, chciałem uwiarygodnić swą posługę trzeźwościową. We wrześniu 1980 roku trafiłem do rodzinnego Poznania, gdzie spotkałem Anonimowych Alkoholików. Ich program, zawarty w dwunastu krokach, ma treść bardzo podobną do pięciu warunków dobrego pojednania z Bogiem i Kościołem w sakramencie pokuty. Zachęcił mnie on do współpracy z ludźmi szukającymi trzeźwości, a także wiele nauczył. I uczy aż do dzisiaj stawania w prawdzie wobec swojej słabości i konieczności zawierzania Bogu zarówno choroby, jak i samego siebie, a także wzajemnego wspierania we wspólnocie Kościoła.
Modlitwa o uzdrowienie, której posługuję, pokazuje, że nie wystarczy tylko pobożnie się modlić, że bardzo ważne jest wsparcie fachowców. Ich diagnoza i podpowiedź terapeutyczna może bardzo pomóc w przezwyciężaniu problemu. Dlatego założyliśmy z przyjaciółmi fundację pomagającą w wychodzeniu z uzależnienień, w tym z psychomanipulacji religijnej, jaką mogą być sekty.
Dziękując za wszelkie łaski, jakimi dotychczas nas wspierał, proszę Pana Jezusa Miłosiernego, aby błogosławił nam dalej w tej posłudze.

Tomasz Alexiewicz OP
Fundacja Przeciwdziałania Uzależnieniom "Dominik"


Zwycięstwo!
Krucjata Wyzwolenia Człowieka była i jest dla mnie bardzo ważna i potrzebna. Od samego początku jej powstawania, zaangażowałam się i uczestniczyłam w czwartej serii rekolekcji ORDW w Krościenku nad Dunajcem na początku 1979 roku. Dnia 8 czerwca 1979 r., na lotnisku w Nowym Targu, podczas pierwszej pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawa II do Polski obserwowałam dosłownie eksplozję radości - zwłaszcza w chwili proklamowania Krucjaty. Przeżywałam ogromne wzruszenie, tak bardzo, że trudno było mi śpiewać hymn Krucjaty: "Serce wielkie nam daj". Głos wiązł mi w gardle, a łzy cisnęły się do oczu.
Wierzę, że wiele lat modlitwy i moja ofiara abstynencji (wpis do księgi 65) sprawiły, że Pan Bóg ulitował się i okazał miłosierdzie wobec naszego problemu - mąż został wyzwolony z nałogu w 1980 roku i do końca swojego życia (czyli jeszcze 14 lat) był abstynentem. Przez wiele lat byłam w diakonii Krucjaty, pomagałam w prowadzeniu ORDW w Przemyślu, bardzo chętnie wygłaszałam konferencje na temat Krucjaty w czasie rekolekcji wakacyjnych dla rodzin, ORAR-ów formacyjnych i ewangelizacyjnych. Również bardzo dużo razy mówiłam świadectwa o otrzymanych łaskach, aby chwała Boża była większa. Jestem w Krucjacie Wyzwolenia Człowieka 25 lat i temat ten jest zawsze bardzo żywy w moim sercu i napawa mnie radością.
Dziękuję Panu Bogu za Sługę Bożego ks. Blachnickiego i Jego wielkie serce, otwarte na natchnienia Boże i potrzeby ludzi.

Genowefa Tomas


23 lata szczęścia w rodzinie
W mojej rodzinie był zwyczaj częstowania wszystkich gości alkoholem. Przeniosłam go do swojego małżeństwa. Początkowo nie widziałam w tym nic złego, ale dom i rodzina były coraz bardziej zaniedbane, a dzieci smutne. Moi przyjaciele uważali, że tak musi być i odwzajemniali mi się w ten sam sposób, gdy ja byłam u nich. Często wracałam do domu w tak zwanym "dobrym humorze" i wtedy mąż i dzieci musieli sami sobie radzić.
Jakie było moje zdziwienie, gdy pewnego dnia wróciłam do domu o północy, a mój syn Pawełek przywitał mnie ze łzami w oczach, wręczając mi olbrzymi, własnoręcznie namalowany plakat. Narysowana na nim była moja twarz oraz latarnia i kosz z rozsypanymi śmieciami, a niżej napis: "W tym domu już nigdy nie będzie picia alkoholu, a mama będzie miała czas dla nas". Chwiejnym krokiem doszłam do syna, pocałowałam go w czoło i powiedziałam: TAK. Modliłam się i prosiłam Boga o siłę wytrwania. Opatrzność Boża tak mną pokierowała, że jeszcze w tym samym roku znalazłam się na rekolekcjach oazowych w dniach 1-16 sierpnia 1981 r. w Krościenku. Na Mszy świętej w Wieczerniku, kończącej rekolekcje, odprawianej przez ks. Franciszka Blachnickiego w koncelebrze, złożyłam na ołtarzu deklarację przystąpienia do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka z przyrzeczeniem abstynencji na całe życie.
Od tego czasu minęły już 23 lata. Niektórzy przyjaciele, znajomi i część rodziny poczuli się obrażeni i zerwali całkowicie kontakt ze mną. Ja, dzięki Bogu i Krucjacie Wyzwolenia Człowieka, jestem szczęśliwa, bo udało mi się wychować na wartościach chrześcijańskich moich trzech synów, wolnych od jakichkolwiek nałogów. Ponadto pogłębiam swoją wiarę, będąc razem z mężem w Ruchu Światło-Życie. Chwała Panu!

Anna z Łodzi


Człowiek wolny wyzwala
Moje trwanie w Krucjacie rozpoczęło się w styczniu 1983 r. w parafii św. Stanisława Kostki, gdzie pracowałem jako wikariusz. Podpisanie deklaracji Krucjaty było wtedy dla mnie przede wszystkim owocem świadectwa zrozumienia daru Krucjaty przez dwie animatorki Ruchu Światło-Życie z tej parafii, które dopiero co wróciły z ORD w Mszanie Górnej. Zbudowany ich postawą, postanowiłem również włączyć się w to dzieło. Przez następne lata, aż do dnia dzisiejszego, mam możliwość odkrywać coraz głębiej wartość abstynencji jako daru złożonego dobrowolnie Bogu z miłości do Niego i do bliźnich. Z wielu sytuacji, które dawały mi takie doświadczenie, pragnę przytoczyć jedną, związaną z pielgrzymowaniem do Lourdes w 1988 r., gdzie byłem uczestnikiem Kongresu Equipes Notre Dame. Właśnie tam, we Francji, szczególnie głęboko dotarła do mnie prawda o wartości Krucjaty jako daru miłości dla bliźniego. Podczas trwającego Kongresu, któregoś dnia ktoś postawił do kolacji wino dla całej naszej grupy Polaków, mimo że naszym życzeniem było spożywanie posiłków bez napojów alko­holowych, ponieważ uczestnicy Kongresu z Polski należeli w większości do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, a wśród nas był nawet jeden alkoholik od wielu lat trwający w abstynencji. Właśnie on był ze mną przy jednym stoliku, gdy podawano kolację z alkoholem. I wtedy usłyszałem z bólem wypowiedziane przez niego słowa: "Dlaczego oni to tutaj postawili" (chodziło oczywiście o alkohol). Nie miałem żadnych trudności, aby zrozumieć, że dla alkoholika alkohol wszędzie jest śmiertelnym wrogiem, niezależnie czy to jest Polska czy Francja, a dar abstynencji i solidarność z alkoholikiem w nieużywaniu alkoholu są tak samo potrzebne w Polsce, jak i w innych miejscach na świecie.
Dziękowałem Bogu wtedy za dar głębokiego zrozumienia wartości Krucjaty i jej potrzeby w każdym czasie i w każdym miejscu. W następnych latach, odwiedzając wspólnoty Domowego Kościoła w innych krajach Europy i Ameryki, mogłem się przekonać, że na całym świecie, nie tylko w Polsce, jest wielu ludzi, którzy cierpią na chorobę alkoholową i wszędzie, gdzie oni są, potrzeba pomocnej dłoni, która ich wesprze na drodze wyzwolenia. Chwała Panu!

ks. Jan Mikulski


Moc świadectwa
W Usti nad Łabą przygotowywałem do chrztu P., młodą dziewczynę, którą przyprowadziła do mnie jej koleżanka. Przygotowanie trwało cały rok. Dziewczyna ukrywała swoje chrześcijaństwo przed rodzicami, przede wszystkim bała się swojego ojca. Nastąpił chrzest. P. cieszyła się z niego, ale kiedy namawiałem ją, żeby powiedziała w domu o przyjęciu tego sakramentu, odmówiła ze strachu. Nie chciała też wstąpić do oazy, ponieważ chrzestna matka zniechęcała ją do tego.
Minął jakiś czas, przestałem widywać ją w kościele. Po dwóch albo trzech latach zaczepiła mnie jakaś dziewczyna - to była ona, ale wyglądała całkiem inaczej niż przedtem. Z rozmowy wynikało, że weszła do jakiejś młodzieżowej grupy, zaczęła brać narkotyki i że teraz bierze heroinę, około 1 grama dziennie. Wtedy znaczyło to, że musiała dziennie wydawać na nią 1000 koron czeskich, czyli około 14 złotych.
Zacząłem się za nią modlić. Następnego dnia, w czasie jazdy samochodem, przysłuchiwałem się radiowej dyskusji o narkotykach. Jeden z psychologów mówił o narkotykach jako o czymś normalnym. Porównywał je z alkoholem: "Alkoholu się nie obawiamy, bo jesteśmy do niego przyzwyczajeni, a narkotyków się boimy, bo ich nie znamy". W tym momencie nie chodziło mi o sofistyczną argumentację psychologa, był to raczej dla mnie (osobiście) jednoznaczny sygnał. Znałem sens Krucjaty, wiedziałem, że dobrowolna ofiara abstynencji od alkoholu pomaga tym, którzy przez alkohol stracili swoją wolność. Jeżeli można w ogóle porównywać narkotyki z alkoholem, będzie moją winą, jeśli w podobny sposób nie pomogę P. Za kilka dni jechałem na Kongregację Odpowiedzialnych do Częstochowy. Po Mszy kończącej Kongregację oddałem ks. Henrykowi Bolczykowi podpisaną deklarację Krucjaty. Myślałem wtedy o P. Byłem też świadomy swojej słabości i zawierzyłem Bogu wszystkie chwile, w których będę przeżywał konfrontację ze swoim otoczeniem z powodu Krucjaty.
Pierwsze owoce Krucjaty ujawniły się szybciej niż oczekiwałem. Przestaliśmy pić podczas obiadów z proboszczem. Na weselach mówiłem, że nie piję, ponieważ obiecałem Panu Bogu. Na jednym z nich zaczepiła mnie siostra pana młodego. Rozmawialiśmy prawie godzinę, brała narkotyki. Rozmowa ze mną spowodowała, że zapragnęła zerwać z nałogiem. Udało się jej to po roku.
Nigdy więcej nie spotkałem P., dziewczyny, którą przygotowywałem do chrztu, ale Krucjata zaczęła się rozpowszechniać i u nas, w Czechach.

o. Jan Railich OP

Eleuteria nr 59-60, lipiec - grudzień 2004

początek strony