Pielgrzymka Krucjaty Wyzwolenia Człowieka
Niepokalanów, 10-11 września 2005 r.

Pamiętaj na przykazania!
poprzednia strona

bp Antoni Dydycz OFMCap.

Drodzy Moderatorzy i Moderatorki
Krucjaty Wyzwolenia Człowieka!
Kochani Pielgrzymi!/1

1. Wsłuchani w słowa Pisma Świętego/2 z wiarą przyjmujemy to wszystko, co one wyrażają. Wiemy dobrze, że złość i gniew są obrzydliwościami (Syr 27, 30) i szukamy takich koleżanek i kolegów, którzy byliby dalecy od tego rodzaju zachowań. Nie mamy też wątpliwości, że powinniśmy pamiętać o przykazaniach (lub: powinniśmy mieć wzgląd na przykazania) i kochać bliźniego swego. Nikt z nas nie żyje dla siebie (Rz 14, 7), a przecież tak często ktoś odchodzi. Przejście Jana Pawła II z tego świata do wieczności ma w tym względzie wyjątkową wymowę.
Nie imponuje nam bezwzględny wierzyciel. Bliżsi są nam ci, którzy potrafią przebaczać, którzy nie noszą w sercach zawiści, którzy są w stanie otworzyć się na potrzeby każdego człowieka będącego w nieszczęściu.
To wszystko jest nam bliskie. Jest bliskie Krucjacie Wyzwolenia Człowieka. Ale co robić z codziennością? W jaki sposób dziewczyna czy chłopiec mają się wyzwalać spod wpływu mody, stylu bycia?

2. W dniu 20 sierpnia br., w czasie spotkania w Kolonii, papież Benedykt XVI przypomniał, że Trzej Mędrcy musieli bardzo wiele pozostawić, z wielu rzeczy zrezygnować i to jeszcze przed opuszczeniem miejsca swego zamieszkania. Z pewnością stracili wśród mieszkańców opinię rozsądnych.
Ale też musieli z wielu pojęć się wyzwolić w czasie spotkania z Dzieciątkiem. Z pewnością nie tak wyobrażali sobie przyjście na świat Króla nieba i ziemi. "Musieli zmienić swoje zdanie o władzy, Bogu i człowieku, a uczyniwszy to, musieli także sami się zmienić" (Kolonia, 20 sierpnia 2005 r.).
I dokonali tego. Na Trzech Mędrców patrzymy przez pryzmat naszych dziecięcych skojarzeń, gdyż bliskie są nam te postacie poprzez figury jasełkowe, poprzez dziwny strój i te tajemnicze, dla każdego dziecka, dary: mirrę, kadzidło i złoto.
A przecież byli to ludzie z krwi i kości. Czuli się strasznie zmęczeni, nie bardzo było ich stać na większy entuzjazm. A jednak: Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon (Mt 2, 11). Dziś trudno nam powiedzieć, jak długo musieli się wyzwalać z dotychczasowych pojęć o Panu Bogu i oczekiwanym Mesjaszu. Z Pisma Świętego wynika, że wszystko to odbyło się niezmiernie szybko. Ważne jest to, że zrozumieli, że przyjęli ten fakt, że postawili na Boga takiego, jakim jest.

3. W ten sposób zajęli pierwsze miejsce w historii zbawienia w płaszczyźnie nawracania się, wyzwalania się, pełnego zaufania dążenia za Jezusem. Wedle Benedykta XVI: "Mędrcy pochodzący ze Wschodu to tylko pierwsi z długiego pochodu mężczyzn i kobiet [...]. To wielki zastęp świętych - znanych i nieznanych, przez których Pan w ciągu dziejów otworzył przed nami Ewangelię i przewracał jej strony; czyni to nadal. [...] Mój czcigodny poprzednik Papież Jan Paweł II beatyfikował i kanonizował ogromne zastępy osób z dawnych i bliskich czasów. [...] Błogosławieni i święci byli osobami, które nie szukały z uporem własnego szczęścia, ale po prostu chciały uczynić dar z siebie. [...] Pośród zdarzeń historii byli oni prawdziwymi reformatorami, którzy wielokrotnie podnosili ludzkość z mro­cznych dolin, [...] wciąż od nowa oświecali ją, [...] aby umożliwić zaakceptowa­nie - może i w bólu - słowa, które Bóg wypowiedział na zakończenie dzieła stworzenia: To było bardzo dobre. Wystarczy pomyśleć o takich postaciach, jak św. Benedykt, św. Franciszek z Asyżu, św. Teresa z Avila, św. Ignacy Loyola, św. Karol Boromeusz, o założycielach zgromadzeń zakonnych XIX wieku, którzy ożywili i ukierunkowali ruchy społeczne, bądź o świętych naszych czasów - Maksymilianie Kolbem, Edycie Stein, Matce Teresie, Ojcu Pio" (Kolonia, 20 sierpnia 2005 r.).
Cieszy nas to - zwłaszcza w tym miejscu, w tej świątyni - że papież do czołowych świętych wszech czasów zaliczył także św. Maksymiliana Marię Kolbe, twórcę Niepokalanowa. My byśmy chcieli dołączyć jeszcze Sługę Bożego ks. Franciszka Blachnickiego, prawdziwego reformatora, który jest dla nas wzorem, jak w naszych czasach należy "oddawać" pokłon Dzieciątku, jak wyzwalać się z dotychczasowych pojęć i tego wszystkiego, co może oddalać od Boga, niszczyć godność człowieka.

4. Początki były skromne. Czasy totalitarnego bezbożnictwa nie sprzyjały jakiejkolwiek inicjatywie ewangelizacyjnej. Wprawdzie coś drgnęło w roku 1956 i to "coś" wykorzystał Sługa Boży. Zagrożenia moralne dawały o sobie znać. Skutki zaś szerzenia ideologii ateistycznej były widoczne gołym okiem. Młodzież może najłatwiej dawała się zawłaszczyć. Nie trzeba było wymagać od siebie. Nie trzeba było myśleć o innych. Nie trzeba było naprężać woli i dłoni. Wystarczyło zgadzać się na grzech, nie protestować przeciw zniewoleniu.
Przebywając na odosobnieniu, Sługa Boży ks. kard. Stefan Wyszyński wymodlił i opracował program Ślubów Narodu i, mimo Jego nieobecności, w uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej w 1956 roku, Episkopat dokonał złożenia ślubów Jasnogórskich. Ksiądz Franciszek Blachnicki głęboko przeżywał to, co się działo w naszej Ojczyźnie. I dla Niego Śluby Narodu Polskiego stały się swoistym wyzwaniem, alarmem zarazem. A odpowiedzią było powołanie do istnienia, już w 1957 roku, Krucjaty Wstrzemięźliwości, która w przyszłości przekształciła się w ruch oazowy, który zrodził Krucjatę Wyzwolenia Człowieka.
Zło nie mogło na to wszystko patrzeć obojętnie. Uderzyło w to "dziecię" ewangelizacyjne, a Ksiądz Założyciel kolejny raz musiał dać świadectwo swoim przekonaniom pobytem w więzieniu.
Dzieło jednak już powstało. Król Herod okazał się zbyt słaby. Dobro wprawdzie napotkało drogę Krzyża, ale zmierzało ku przyszłości.

5. Dzisiejsza nasza obecność w tym miejscu, u stóp Niepokalanej, której Sługa Boży zawierzył całe swoje dzieło, jest najlepszym świadectwem, jak profetyczna była wizja Księdza Franciszka. Wiedział doskonale, że trudności nie zabraknie, dlatego całą swoją działalność oparł na przykładach świętości Stanisława Szczepanowskiego i Ojca Maksymiliana Marii Kolbe. W taki to sposób zostały odczytane przemyślenia Jana Pawła II, właśnie z tamtych lat, zawarte w poemacie "Stanisław":

Pragnę opisać mój Kościół w człowieku,
któremu dano imię Stanisław.
I Imię to kró1 Bolesław mieczem wpisał
w najstarsze kroniki.
Imię to mieczem wypisał na posadzce katedry,
gdy spłynęły po niej strugi krwi.

Kilka ładnych wieków później strugi krwi Ojca Maksymiliana musiały się przedzierać przez beton bunkrów i krematoriów, aby użyźnić naszą glebę. Ks. Franciszek Blachnicki wykonał kolejny krok w kierunku dechrystianizującej się Europy, gdyż musiał pozostać poza Polską. Ale po kilkunastu latach jego ciało powróciło "z ziemi obcej do Polski".

6. Jego ofiary mają swój początek w darze Trzech Mędrców, ale swój szczyt znajdują na Kalwarii, a swoją moc w Eucharystii Świętej. Za chwilę nastąpi konsekracja. Z mocą i miłością potwierdzimy naszą wiarę w rzeczywistą obecność Chrystusa pod postaciami chleba i wina. W taki to sposób pozostaje On wśród nas, aby doświadczeniu Trzech Mędrców nadać w pełni dojrzały charakter. I nasze życie kierować ku coraz to bogatszej doskonałości, ku naszemu wyzwalaniu się od grzechów, ku naszemu duchowemu wzrostowi.
W tej ofierze jest z nami obecny Jan Paweł II. Słowami z "Mane nobiscum, Domine" zaprasza nas: "[...] odkrywajcie na nowo dar Eucharystii jako światło i moc dla waszego codziennego życia w świecie, [...] (MND 30). Wyprzedzając Benedykta XVI zauważa: Przed naszymi oczyma stają przykłady świętych, którzy w Eucharystii znaleźli pokarm na swą drogę doskonałości (MND 31). My wśród nich widzimy już naszego Papieża, ale także i Założyciela. I na koniec, nie możemy zapominać o tym, aby kierować nasze serca i umysły do Maryi. Niech nam pomaga przede wszystkim Najświętsza Dziewica, która całym swoim życiem ucieleśniała tajemnicę Eucharystii. [...] Niech w tym Roku łaski Kościół (a więc my), wspierany przez Maryję, z nowym zapałem podejmuje swą misję i coraz bardziej rozpoznaje w Eucharystii źródło i szczyt całego swego życia" (MND 31).
Niech tak czyni ten Kościół, którym jest Krucjata Wyzwolenia Człowieka! Niech tak czyni ten Kościół, który dzisiaj modli się w tej świątyni! Niech tak będzie! Amen.

1/ Homilia wygłoszona w dn. 11 września 2005 r. w Niepokalanowie przez biskupa drohiczyńskiego ­Antoniego Dydycza, Przewodniczącego Zespołu Apostolstwa Trzeźwości Konferencji Episkopatu Polski.
2/ Syr 27, 30 - 28, 7; Ps 103; Rz 14, 7-9; Mt 18, 21-35.

Eleuteria nr 64, październik-grudzień 2005

początek strony