Jak uczestnicy Krucjaty rozumieją swoją motywację przystąpienia?
Refleksje po lekturze internetowego forum
poprzednia strona

Agnieszka Borowicz

Ostatnio popularne stały się różnego rodzaju fora internetowe. Zachęcam więc do krótkiej analizy zapisu gorącej wymiany myśli i przekonań na temat motywów przystąpienia do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, jaka miała miejsce na Forum Dyskusyjnym Oazy.

Temat jest wciąż żywy, nie tylko wśród młodzieży zapraszanej najczęściej w czasie rekolekcji wakacyjnych do przyłączenia się do tego dzieła wolności. Młodym wydaje się wówczas, że mogą wiele stracić: osiemnastki, kolejne przyjęcia, włącznie z tym jedynym - weselem bez kropli alkoholu. Istnieje obawa przed utratą reputacji "równego kumpla" w klasie czy na studiach. Starsi z kolei zasłaniają się różnymi koniecznościami życiowymi, którym dorosły ma sprostać - choćby utrzymaniem swojej pozycji zawodowej, mogącej ulec zachwianiu na skutek abstynencji, jak również obawą przed ostracyzmem społecznym (w lekkim wydaniu - w postaci kpin znajomych i obrażonych krewniaków przy rodzinnym stole).
Temat pozostaje aktualny, bo za każdym razem decyzja przystąpienia do Krucjaty wiąże się nie tylko z rozważaniem na temat kształtu swej wolności, ale i podjęciem decyzji, która ma ją potwierdzić lub jej zaprzeczyć, a wszystko to rozgrywa się w obszarze ludzkiego sumienia i ludzkiej logiki.
Analizując wypowiedzi na Forum widać, że punktem wyjścia dla rozważań dotyczących decyzji przyłączenia się do Krucjaty było pytanie o motywy i uczucia oraz o poczucie dojrzałości do podjęcia tego kroku. Osobiście i zawodowo cieszę się, że właśnie od tej strony uczestnicy przyglądali się swoim decyzjom. Bez motywu, czyli bez tego, co porusza ku jakiemuś celowi (dobru, które dzięki rozumowi zostało dostrzeżone), a zatem i bez uczuć, które temu rozpoznaniu towarzyszą, nie może być mowy o podjęciu decyzji i pełnej jej realizacji. Uczucia nie są najtrwalszym czynnikiem decyzji, dlatego warto pamiętać o kolejnym jej wskaźniku - o dojrzałości, i to tej, której jest się świadomym, jak również tej, do której chce się zdążać.
Gdy przyjrzymy się bliżej wypowiedziom uczestników Forum, poznamy ich motywację...
Rycho przyznaje, że decyzję podjął pod wpływem impulsu. Jedna z uczestniczek forum podpisała deklarację, ponieważ dostrzegła, że Krucjata jest dobrem, do którego warto dążyć. Pozytywnie zadziwia mnie myśl tej dziewczyny wyrażona w następujących słowach: "Jak się potknę, to Bóg mnie podtrzyma. Jak się wywrócę, to wstanę - i po kłopocie". Tu nie ma miejsca na kalkulacje i drobiazgowe, małoduszne rozważania "co będzie, jeśli...". Ta sama osoba wymienia swoje uczucia związane z decyzją: "niepewność, mimo wszystko duma, radość z wyzwania, nadzieja, że to komuś coś pomoże".
Inna osoba obawiała się przystąpić, myśląc, że trwanie w Krucjacie jest ponad jej siły. Ostatecznie, tym, co ją porwało i przekonało o sensie, było świadectwo osoby żyjącej z Krucjatą. Ktoś inny poczuł, że Krucjata jest dla niego, bo wzywa do radykalności "na maksa", a bycie animatorem zobowiązuje. "Bądź zimny albo gorący..." Jeszcze ktoś poczuł się przerażony, bo swoją decyzję o przystąpieniu do Krucjaty podjął pod wpływem przekonanej większości.
Dla innej osoby Krucjata była szansą na wyjście z poczucia bezradności wobec niszczonej nałogiem osoby z najbliższej rodziny. Oddajmy głos tej osobie: "Uczucia, które towarzyszą mi za każdym razem, gdy odnawiam swoją Krucjatę, to radość i duma z decyzji, wdzięczność Bogu za ludzi, którzy podejmują to dzieło dla ludzi zniewolonych oraz troska o wujka i pragnienie, aby był wolny... Chyba od początku chciałam przystąpić do Krucjaty jako członek, choć miałam wówczas tylko 14 lat. Właśnie to uznaję za impuls Boży... Oby Pan był ze mną i podtrzymał mnie w tym dziele". Jedynie dzięki zaufaniu Bogu można trwać w tak podjętej decyzji.
Ktoś przystąpił jako kandydat, aby udowodnić sobie i innym, że jak chce, to potrafi wytrzymać bez alkoholu przez rok. Ta sama osoba pisze, że "miłości to w tym raczej nie było". Okazało się jednak, że po kilku latach człowiek ten emocjonalnie dojrzał i zupełnie inaczej patrzy na problem, bo "wykazać się swoją odpornością na pokusy, to jest bez sensu".
Kolejny uczestnik forum zauważył, że klimat wyrzeczenia i płodnej miłości w pewnej mierze przygotował go na przyjmowanie daru celibatu oraz na inne sytuacje, które wymagają rezygnacji z jakiegoś dobra lub wyrzeczenia się czegoś nieodpowiedniego (niegodnego). Na koniec ktoś napisał: "Nie wiem, czy do końca rozumiem sens Krucjaty, ale wciąż poznaję jej smak".

Różne jest rozumienie własnej motywacji przystąpienia. Wiele tutaj wątpliwości, niepewności, ale też tęsknoty pójścia za dobrem większym od woli własnego "ja", zmagania się ze sobą po to, by dawać siebie, nawet komuś nieznanemu. Taka jest nasza kondycja duchowa, że trudno jest nam zrezygnować z własnej wygody, wyjść z ciasnego kręgu własnego "ja" - własnych potrzeb, obaw, pragnień i zaangażować się, dać się pociągnąć Dobru. I ja, i ty, jesteśmy do niego ciągle zapraszani, ale tylko od nas zależy, czy podejmiemy ryzyko miłości i wejdziemy w jej nowy, zupełnie nieznany nam do tej pory obszar. Od tej chwili wszystko będzie już inne, bo w końcu określimy siebie i zrobimy użytek z własnej wolności (zamiast tylko o niej mówić), a tym samym pełniej poznamy siebie. Przede wszystkim jednak znajdziemy większe oparcie w Bogu, doświadczymy Go realnie w naszym życiu. Czy tego właśnie dla siebie pragniesz?

Eleuteria nr 64, październik-grudzień 2005

początek strony