Dla
Krucjaty nader istotna jest wierność swemu podstawowemu
powołaniu, którym jest odczytywanie znaków czasu.
Odbywa się równocześnie na dwóch płaszczyznach:
postrzegania potrzeb społeczności ludzkiej, w tym przypadku
rozpoznawania obszarów poniżenia godności człowieka, oraz
wsłuchiwania się w aktualne nauczanie Kościoła: co Duch mówi do
Kościoła, co Kościół przekazuje w swej aktualnej katechezie.
Od kilku lat odczytujemy w Krucjacie wezwania zawarte w liście papieża
Jana Pawła II Novo millennio ineunte, a ukazujące konieczność pomocy
człowiekowi poniżonemu. Wyciągnięcie dłoni pomocnej wyraża się w
solidarności z bliźnim, podjęciu z nim jego krzyża:
"W naszej epoce wiele jest bowiem potrzeb, które poruszają
wrażliwość chrześcijan. Nasz świat wkracza w nowe tysiąclecie pełen
sprzeczności, jakie niesie z sobą rozwój gospodarczy, kulturowy
i techniczny, który niewielu wybranym udostępnia ogromne
możliwości, natomiast miliony ludzi nie tylko pozostawia na uboczu
postępu, ale każe się im zmagać z warunkami życia uwłaczającymi
ludzkiej godności. Jak to możliwe, że w naszej epoce są jeszcze ludzie,
którzy umierają z głodu, skazani na analfabetyzm, nie mający
dostępu do najbardziej podstawowej opieki lekarskiej, pozbawieni domu,
w którym mogliby znaleźć schronienie?
Ten krajobraz ubóstwa może poszerzać się bez końca, jeśli do
starych jego form dodamy nowe, dotykające często także środowisk i grup
ludzi materialnie zasobnych, którym wszakże zagraża rozpacz
płynąca z poczucia bezsensu życia, niebezpieczeństwo narkomanii,
opuszczenie w starości i chorobie, degradacja lub dyskryminacja
społeczna. Trzeba, aby w obliczu tej sytuacji chrześcijanie uczyli się
wyrażać swą wiarę w Chrystusa przez odczytywanie ukrytego wezwania,
jakie On kieruje do nich ze świata ubóstwa. W ten sposób
będzie można kontynuować tradycję miłosierdzia, która już w
minionych dwóch tysiącleciach wyraziła się na wiele
różnych sposobów, ale która obecnie wymaga może
jeszcze większej inwencji twórczej. Potrzebna jest dziś nowa
«wyobraźnia miłosierdzia», której przejawem będzie
nie tyle i nie tylko skuteczność pomocy, ale zdolność bycia bliźnim dla
cierpiącego człowieka, solidaryzowania się z nim tak, aby gest pomocy
nie był odczuwany jako poniżająca jałmużna, ale jako świadectwo
braterskiej wspólnoty dóbr.
Winniśmy zatem postępować w taki sposób, aby w każdej
chrześcijańskiej wspólnocie ubodzy czuli się jak u siebie w
domu. Czyż taki styl bycia nie stałby się największą i najbardziej
skuteczną formą głoszenia dobrej nowiny o Królestwie Bożym? Bez
tak rozumianej ewangelizacji, dokonującej się przez miłosierdzie i
świadectwo chrześcijańskiego ubóstwa, głoszenie Ewangelii -
będące przecież pierwszym nakazem miłosierdzia - może pozostać nie
zrozumiane i utonąć w powodzi słów, którymi i tak
jesteśmy nieustannie zalewani we współczesnym społeczeństwie
przez środki przekazu. Miłosierdzie czynów nadaje nieodpartą moc
miłosierdziu słów." [NMI 50]
Następca Sługi Bożego Jana Pawła II podczas inauguracji swego
pontyfikatu wyraźnie nawiązał do programu swego poprzednika,
powtarzając Jego wezwanie: "Nie lękacie się!". Pierwsza encyklika
papieża Benedykta XVI staje się kolejnym drogowskazem na drodze
Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Papież, dokonując w niej analizy miłości
eros i agape, wskazuje na miłość ludzką jako figurę miłości Boga.
Biblijny obraz miłości Boga posługuje się obrazami miłości zmysłowej.
Analizy te mogą pomóc nam w zrozumieniu, jak nasze namiętności
mogą zostać oczyszczone i uszlachetnione w kierunku bezinteresownej
miłości bliźniego. Krucjata Wyzwolenia Człowieka jest taką właśnie
drogą oczyszczenia ku bezinteresownemu darowi z siebie, służbie
bezinteresownej, nawet gdyby na początku odpowiadała tylko na nasze
ludzkie pragnienia.
Nas, członków Krucjaty, ludzi stojących pod znakiem
Chrystusowego krzyża (crux), encyklika o Bożej miłości wprowadza w
zagadnienie dojrzewania naszej miłości, gdy pozwalamy ogarnąć się
promieniowaniem szczytu miłości Boga, samego Boga na Krzyżu.
Tylko spotkanie z Bogiem-Człowiekiem, z Osobą będącą pełnią miłości,
czyni nas zdolnymi do miłowania czyli stawania się odblaskiem
nieskończonej miłości.
"Uwierzyliśmy miłości Boga - tak chrześcijanin może wyrazić podstawową
opcję swego życia. U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji
etycznej czy jakiejś wielkiej idei, ale spotkanie z wydarzeniem, z
Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym
decydujące ukierunkowanie." [DC 1]
"Nasze refleksje o istocie miłości, początkowo raczej filozoficzne,
przywiodły nas, przez dynamikę wewnętrzną, aż do wiary biblijnej. Na
początku zostało postawione zagadnienie, czy różne, a nawet
przeciwstawne znaczenia słowa miłość mają na myśli jakąś głęboką
jedność, czy raczej powinny pozostawać rozdzielone. Przede wszystkim
jednak wynikła kwestia, czy przesłanie o miłości ogłoszone nam przez
Pismo Święte i Tradycję Kościoła miałoby coś wspólnego z
powszechnym doświadczeniem ludzkiej miłości, czy wręcz
przeciwstawiałoby się jemu. W tym względzie natrafiliśmy na dwa
fundamentalne słowa: eros jako określenie miłości
«ziemskiej» i agape jako wyrażenie oznaczające miłość
opartą na wierze i przez nią kształtowaną. Obydwa pojęcia są często
przeciwstawiane jako miłość «wstępująca» i miłość
«zstępująca». Są także inne podobne klasyfikacje, jak na
przykład rozróżnienie pomiędzy miłością posesywną i miłością
ofiarną (amor concupiscentiae - amor benevolentiae), do którego
czasami bywa dołączona jeszcze miłość interesowna.
W dyskusji filozoficznej i teologicznej te rozróżnienia często
były zradykalizowane aż do autentycznego przeciwstawienia: typowo
chrześcijańską byłaby miłość zstępująca, ofiarna, właśnie agape;
kultura zaś niechrześcijańska, przede wszystkim grecka,
charakteryzowałaby się miłością wstępującą, pożądliwą i posesywną,
czyli erosem. Chcąc doprowadzić do ostateczności to przeciwstawienie
istota chrześcijaństwa byłaby oderwana od podstawowych relacji
życiowych ludzkiego istnienia i stanowiłaby dla siebie odrębny świat,
który mógłby być uważany jako godny podziwu, ale
całkowicie odcięty od całości ludzkiej egzystencji. W rzeczywistości
eros i agape - miłość wstępująca i miłość zstępująca - nie dają się
nigdy całkowicie oddzielić jedna od drugiej. Im bardziej obydwie,
niewątpliwie w różnych wymiarach, znajdują właściwą jedność w
jedynej rzeczywistości miłości, tym bardziej spełnia się prawdziwa
natura miłości w ogóle. Także jeżeli eros początkowo jest przede
wszystkim pożądający, wstępujący - fascynacja ze względu na wielką
obietnicę szczęścia - w zbliżeniu się potem do drugiego będzie stawiał
coraz mniej pytań o siebie samego, będzie coraz bardziej szukał
szczęścia drugiej osoby, będzie się o nią coraz bardziej troszczył,
będzie się poświęcał i pragnął «być dla» niej. W ten
sposób włącza się w niego moment agape; w przeciwnym razie eros
upada i traci swoją własną naturę. Z drugiej strony, człowiek nie może
żyć wyłącznie w miłości oblatywnej, zstępującej. Nie może zawsze tylko
dawać, musi także otrzymywać. Kto chce dawać miłość, sam musi ją
otrzymać w darze. Oczywiście, człowiek może - jak mówi nam
Chrystus - stać się źródłem, z którego wypływają rzeki
żywej wody (por. J 7, 37-38). Lecz, aby stać się takim źródłem,
sam musi pić wciąż na nowo z tego pierwszego, oryginalnego
źródła, którym jest Jezus Chrystus, z którego
przebitego serca wypływa miłość samego Boga (por. J 19, 34)." [DC 7]
"W Jego [Chrystusa] śmierci na krzyżu dokonuje się owo zwrócenie
się Boga przeciwko samemu sobie, poprzez które On ofiarowuje
siebie, aby podnieść człowieka i go zbawić - jest to miłość w swej
najbardziej radykalnej formie. Spojrzenie skierowane na przebity bok
Chrystusa, o którym mówi św. Jan (por. 19, 37), zawiera
to, co było punktem wyjścia tej encykliki: «Bóg jest
miłością» (1J 4, 8). To tu może być kontemplowana ta prawda.
Wychodząc od tego można definiować czym jest miłość. Poczynając od tego
spojrzenia, chrześcijanin znajduje drogę swego życia i swojej miłości."
[DC 12]
Krucjata zawsze będzie stanowić znak sprzeciwu i dlatego będzie drogą
walki duchowej, która wymaga od nas niezwykłego wysiłku. Okazuje
się, że Krucjata czerpie swe siły z Eucharystii.
"Teraz jednak należy zwrócić uwagę na inny aspekt:
«mistyka» tego sakramentu [Eucharystii] ma charakter
społeczny, albowiem w komunii sakramentalnej ja zostaję zjednoczony z
Panem, tak jak i wszyscy inni przyjmujący komunię. Ponieważ jeden jest
chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno ciało. Wszyscy bowiem bierzemy
z tego samego chleba, mówi święty Paweł (1 Kor 10, 17).
Zjednoczenie z Chrystusem jest jednocześnie zjednoczeniem z wszystkimi,
którym On się daje. Nie mogę mieć Chrystusa tylko dla siebie
samego; mogę do Niego należeć tylko w jedności z wszystkimi,
którzy już stali się lub staną się Jego. Komunia wyprowadza mnie
z koncentracji na sobie samym i kieruje ku Niemu, a przez to,
jednocześnie, ku jedności z wszystkimi chrześcijanami. Stajemy się
«jednym ciałem» stopieni razem w jednym istnieniu. Miłość
Boga i miłość bliźniego są teraz naprawdę jednym: wcielony Bóg
przyciąga nas wszystkich do siebie. To pozwala zrozumieć, że agape
staje się teraz także określeniem Eucharystii: w niej agape Boga
przychodzi do nas cieleśnie, aby nadal działać w nas i poprzez nas.
Tylko wychodząc od fundamentu chrystologiczno-sakramentalnego można
poprawnie zrozumieć nauczanie Jezusa o miłości. Przejście, do jakiego
On wzywa, od Prawa i Proroków do podwójnego przykazania
miłości Boga i bliźniego, wyprowadzenie samego istnienia wiary z
centralności tego przykazania nie jest po prostu moralnością,
która później mogłaby istnieć autonomicznie obok wiary w
Chrystusa i jej każdorazowej aktualizacji w tym sakramencie: wiara,
kult i ethos przenikają się wzajemnie jako jedna rzeczywistość,
która nabiera kształtu w spotkaniu z Bożą agape. Upada tutaj po
prostu tradycyjne przeciwstawienie kultu i etyki. W samym
«kulcie», w komunii eucharystycznej zawiera się bycie
miłowanym i jednocześnie, z mojej strony, miłowanie innych.
Eucharystia, która nie przekłada się na miłość konkretnie
praktykowaną, jest sama w sobie fragmentaryczna. Wzajemnie - jak to
jeszcze będziemy musieli rozważyć bardziej szczegółowo -
«przykazanie» miłości staje się możliwe tylko dlatego, że
nie jest jedynie wymogiem; miłość może być «przykazana»
ponieważ wcześniej jest dana." [DC 14]
Dynamika tego ostatniego sformułowania uwalnia nas od zawężonego
patrzenia na czyn miłości, jakim jest włączenie się w Krucjatę poprzez
podjęcie dobrowolnej abstynencji od alkoholu. To obdarowanie mnie przez
Boga Jego miłością - z jednej strony stanowi wezwanie do dzielenia się
tą miłością poprzez "moje czyny miłości", z drugiej zaś strony tylko
doświadczenie miłości, szczególnie Bożej miłości, uzdalnia mnie
do wyciągnięcia ręki ku bliźniemu. Tylko logika Bożej miłości,
objawionej najpełniej na Krzyżu, pozwala mi przekroczyć mój
egoizm, uwolnić się od pożądania (eros) skierowanego ku zawłaszczeniu
sobie drugiego człowieka. W ten sposób sam staję się wolnym
człowiekiem - gdy służę drugiemu.
Co więcej, w ten sposób przekraczam granice swojej rodziny,
kręgu przyjaciół, sąsiadów,
współpracowników. Odkrywam swoje realne uzdolnienie do
kochania człowieka, nieraz bardzo odległego. W dobie globalizacji, gdy
jesteśmy stale bombardowani wiadomościami relacjonującymi ludzkie
tragedie, stajemy się powoli niewrażliwi - cóż mogę pomóc
ludziom, którzy np. zginęli w katastrofie przepełnionego pociągu
w Indiach czy Chinach. A jednak tylko dar modlitwy i ofiary (np.
podjęcie stylu życia Krucjaty), naprawdę jednoczy mnie z drugim
człowiekiem - człowiekiem bezimiennym, ofiarą bezmyślności, ofiarą
nałogów, cynizmu dilerów narkotyków, człowiekiem o
którym wspomniano w wieczornych wiadomościach, człowiekiem, z
którym staję się solidarny poprzez stanięcie z Maryją pod
krzyżem, gdy mogę ogarnąć go promieniowaniem miłości.
"Wychodząc właśnie z tego podstawowego założenia należy interpretować
również wielkie przypowieści Jezusa. Bogacz (por. Łk 16, 19-31)
błaga z miejsca potępienia, aby jego bracia zostali poinformowani o
tym, co czeka tego, kto niefrasobliwie zignorował biednego w potrzebie.
Jezus w pewien sposób jakby przejmuje to wołanie o pomoc i
powtarza je, aby nas ostrzec, aby sprowadzić nas na nowo na właściwą
drogę. Przypowieść o dobrym Samarytaninie (por. Łk 10, 25-37) prowadzi
przede wszystkim do dwóch ważnych wyjaśnień. Podczas gdy pojęcie
«bliźniego» odnosiło się, aż do ówczesnego czasu,
zasadniczo do rodaków i cudzoziemców, którzy
osiedlili się na ziemi Izraela, czyli do solidarnej wspólnoty
danego kraju i danego ludu, teraz to ograniczenie zostaje zniesione.
Ktokolwiek mnie potrzebuje, a ja mogę mu pomóc, jest moim
bliźnim. Pojęcie bliźniego zyskuje wymiar uniwersalny, a jednak
pozostaje konkretne. Pomimo rozszerzenia go na wszystkich ludzi, nie
ogranicza się ono do wyrażenia miłości ogólnej i abstrakcyjnej,
która sama w sobie nie zobowiązuje, ale takiej, która
wymaga mojego praktycznego zaangażowania tu i teraz. Zadaniem Kościoła
pozostaje interpretowanie wciąż na nowo, z perspektywy praktyki życia
jego członków, związku między tym, co dalekie, a tym, co
bliskie. Należy tu w końcu przypomnieć w szczególny
sposób wielką przypowieść o Sądzie Ostatecznym (por. Mt 25,
31-46), w której miłość staje się kryterium oceny decydującym
ostatecznie o wartości lub bezwartościowości ludzkiego życia. Jezus
identyfikuje się z potrzebującymi: głodnymi, spragnionymi, obcymi,
nagimi, chorymi, więźniami. Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych
braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (Mt 25, 40). Miłość Boga i
miłość bliźniego łączą się w jedno: w najmniejszym człowieku spotykamy
samego Jezusa, a w Jezusie spotykamy Boga." [DC 15]
"Środki masowego przekazu uczyniły dziś naszą planetę mniejszą, w
szybkim tempie zbliżając ludzi i głęboko różniące się kultury.
Jeżeli to «przebywanie razem» niekiedy rodzi
nieporozumienia i napięcia, to jednak fakt poznania w sposób
bardziej bezpośredni potrzeb ludzi staje się apelem o udział w ich
sytuacji i trudnościach. Każdego dnia stajemy się świadomi, jak wiele
jest cierpienia w świecie, pomimo wielkiego postępu na polu nauki i
techniki, z powodu różnorakiej biedy materialnej i duchowej.
Nasze czasy domagają się zatem nowej gotowości do wychodzenia naprzeciw
potrzebującemu bliźniemu. Już Sobór Watykański II podkreślał to
jasno w słowach: Dziś, gdy zostały usprawnione środki komunikacji,
dzięki którym w pewnej mierze zostało pokonane oddalenie między
ludźmi [...] działalność charytatywna może i powinna […]
ogarniać swym zasięgiem wszystkich bez wyjątku ludzi i wszystkie
potrzeby." [DC 30a]
Często pada pytanie, czy aby służyć bliźnim naszym postem od alkoholu, musimy być zorganizowani w Krucjatę?
"Miłość bliźniego zakorzeniona w miłości Boga jest przede wszystkim
powinnością każdego poszczególnego wierzącego, ale jest także
zadaniem całej wspólnoty kościelnej, i to na każdym jej
poziomie: od wspólnoty lokalnej, przez Kościół
partykularny, aż po Kościół powszechny w jego wymiarze
globalnym. Również Kościół jako wspólnota winien
wprowadzać miłość w czyn. Konsekwencją tego jest fakt, że miłość
potrzebuje również organizacji, aby w sposób
uporządkowany mogła służyć wspólnocie. Świadomość tego zadania
odgrywała w Kościele rolę konstytutywną od samych jego
początków. Ci wszyscy, którzy uwierzyli, przebywali razem
i wszystko mieli wspólne. Sprzedawali majątki i dobra i
rozdzielali je każdemu według potrzeby (Dz 2, 44-45)." [DC 20]
"Kościół jest rodziną Bożą w świecie. W tej rodzinie nie powinno
być nikogo, kto cierpiałby z powodu braku tego, co konieczne.
Jednocześnie jednak caritas-agape wykracza poza granice Kościoła;
przypowieść o dobrym Samarytaninie pozostaje kryterium miary, nakłada
powszechność miłości, która kieruje się ku potrzebującemu,
spotkanemu «przypadkiem» (por. Łk 10, 31), kimkolwiek jest.
Obok tego uniwersalnego przykazania miłości, istnieje również
konieczność specyficznie eklezjalna - mianowicie, by w Kościele jako
rodzinie żaden z jej członków nie cierpiał, gdy jest w
potrzebie. Taki jest sens słów Listu do Galatów: A zatem,
dopóki mamy czas, czyńmy dobrze wszystkim, a zwłaszcza naszym
braciom w wierze (6, 10)." [DC 25b]
Benedykt XVI w wielu swoich wypowiedziach podkreśla rolę wolontariatu w
służbie potrzebującym. Czy Krucjata Wyzwolenia Człowieka nie stanowi
takiej właśnie wspólnoty wolontariuszy?
"Ważnym zjawiskiem w naszych czasach jest powstanie i rozszerzanie się
różnych form wolontariatu, które wyrażają się w
wielorakich posługach [27]. Pragnę wyrazić moje uznanie i wdzięczność
wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób uczestniczą w tej
działalności. To szerokie zaangażowanie stanowi dla młodych szkołę
życia i uczy solidarności, gotowości do dawania nie tylko czegoś, ale
siebie samych. Anty-kulturze śmierci, która wyraża się na
przykład w narkotykach, przeciwstawia w ten sposób miłość,
która nie szuka siebie samej, ale która właśnie w
gotowości «utracenia siebie» (por. Łk 17, 33 i nn.) dla
drugiego, jawi się jako kultura życia." [DC 30b]
Nie możemy czekać, że trudne problemy społeczne zostaną rozwiązane przez polityków i ekonomistów.
"Możemy mieć udział w kształtowaniu lepszego świata jedynie wtedy, gdy
spełniamy dobro teraz i osobiście, z pasją i wszędzie tam, gdzie
możemy, niezależnie od strategii i programów partii. Program
chrześcijański - program dobrego Samarytanina, program Jezusa - to
«serce, które widzi». Takie serce widzi, gdzie
potrzeba miłości i działa konsekwentnie. Oczywiście, gdy działalność
charytatywna jest podejmowana przez Kościół jako inicjatywa
wspólnotowa, ze spontanicznością jednostki musi być połączone
również programowanie, przewidywanie, współpraca z innymi
podobnymi instytucjami." [DC 32b]
Dlatego w hymnie Krucjaty prosimy o "serce, które widzi". Dlatego prosimy: "Serce wielkie nam daj...".
|
|