Przyszedł
również do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał
się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu księgę
proroka Izajasza. Rozwinąwszy księgę, natrafił na miejsce, gdzie było
napisane: Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał
Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a
niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym
obwoływał rok łaski od Pana. Zwinąwszy księgę oddał słudze i usiadł; a
oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione. Począł więc
mówić do nich: Dziś spełniły się te słowa Pisma,
któreście słyszeli. (Łk 4, 16-21)
Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli. Dziś, to
znaczy wtedy w Nazarecie, przed dwoma tysiącami lat, ale to znaczy
również teraz, bo to dziś trwa. Dziś właśnie spełniły się te
słowa, bo Chrystus powiedział: niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa
nie przeminą (Łk 21, 3). Nieprzerwanie od dwudziestu wieków
rozbrzmiewa to słowo i gdziekolwiek dociera - tam jest właśnie dziś,
tam Chrystus napełnia to słowo swoją obecnością. Posługując się swoim
narzędziem - kapłanem, czy świeckim - sprawia, że gdziekolwiek dociera
słowo Ewangelii, tam to głoszone słowo sprawia owo dziś, teraz.
Posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę. Dobra nowina
głoszona jest ubogim. To my jesteśmy ubodzy, my jesteśmy zagubieni, my
jesteśmy wielorako zniewoleni. Przyznajmy to - każdy z nas jest ubogi.
I do nas dociera Ewangelia. Dobra, radosna nowina. Co znaczy to słowo
"Ewangelia"? Nowsze badania biblijne starały się dotrzeć do genezy tego
dziwnego słowa, które - jakbyśmy mogli powiedzieć - zrobiło tak
niezwykłą karierę. Chyba dzisiaj wszyscy ludzie wiedzą, co to jest
Ewangelia. Słowo to pojawiło się już w zamierzchłych czasach w
kontekście niepokojów i wojen mających na celu wyzwolenie narodu
izraelskiego z grożącej, albo istniejącej niewoli. Kiedy w tej walce
odnoszono zwycięstwo, wtedy goniec pędził do wodza naczelnego czy
króla i zwiastował, krzyczał z daleka: Zwycięstwo! Jesteśmy
wolni! Zostaliśmy wyzwoleni od wroga! Wróg -został pokonany! To
była dobra nowina o zwycięstwie, o wyzwoleniu z niewoli. Taki jest
pierwotny sens tego słowa. A potem tego słowa używają prorocy,
-którzy zapowiadają przyszłe, ostateczne zwycięstwo, jakie
odniesie Mesjasz, -Pomazaniec Boży, wysłany przez Boga.
Kiedy pojawia się Chrystus, wtedy słowo "Ewangelia" wraca w innym już
kontekście, jako Ewangelia o Jezusie Chrystusie, o Jego życiu, śmierci
i zmartwychwstaniu. I dopiero tutaj to słowo nabiera pełnej wymowy.
Odsłania swój najgłębszy sens. Ogłosić Ewangelię to nie znaczy
ogłosić taką lub inną doktrynę filozoficzną czy religijną, jakiś
światopogląd, -jakąś mądrość. Głosić Ewangelię to znaczy głosić
zwycięstwo, głosić wyzwolenie. Wyzwolenie jako fakt dokonany,
który dotyczy każdego człowieka. Wyzwolenie, które może
stać się teraz, w tej chwili, udziałem każdego bez wyjątku człowieka.
Głosić to wyzwolenie to znaczy ewangelizować.
Głosić Ewangelię, to znaczy głosić: Duch Pański spoczywa na Mnie,
ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie abym ubogim niósł dobrą
nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym
uciśnionych odsyłał wolnymi.
To nam przynosi Chrystus. Nam - niewidomym, ślepym - przynosi
przejrzenie i nam niewolnikom - przynosi wyzwolenie. Nieustannie, przez
wiele wieków, Chrystus głoszony poprzez słowo przychodzi do
człowieka realnie, przemienia jego życie, wkracza w jego życie w taki
sposób, że człowiek czuje się wyzwolony, radosny.
Na czym polega wyzwolenie, które przynosi nam Chrystus?
Wyzwolenie to najpierw przejrzenie, poznanie prawdy. Poznacie prawdę, a
prawda was wyzwoli (J 8, 32). Jesteśmy niewolnikami wtedy, kiedy
jesteśmy ślepi, kiedy panuje nad nami kłamstwo lub kiedy żyjemy w
kłamstwie czy zakłamaniu narzuconym nam przez kogoś. Uwierzyliśmy temu,
który kłamie, albo sami stworzyliśmy sobie wygodne, zdawać by
się mogło w danej chwili, kłamstwo. I nieraz tak przywiązujemy się do
tego kłamstwa, że nie chcemy się od niego uwolnić, ale nie czujemy się
też spokojni, nie jesteśmy zadowoleni z siebie. Udajemy tylko, że
jesteśmy zadowoleni. A kiedy nie możemy znieść prawdy o sobie,
która chce się przebić poprzez tą warstwę zakłamania, wtedy
uciekamy w świat ułudy. I stwarzamy sobie sztuczny świat. Sięgamy do
alkoholu, sięgamy do narkotyków, wprowadzamy siebie w świat
nieistniejący. Ale potem budzimy się przerażeni i nie możemy znieść
siebie. I znów następuje ucieczka w ten nierealny świat.
Straszne, błędne koło. Miliony ludzi, naszych braci, żyje w takiej
straszliwej niewoli. W pewnym stopniu my wszyscy doświadczamy tej
niewoli. Wyzwolić nas może tylko prawda. Wyzwolić może nas Ten,
który powiedział: Ja jestem prawdą (J 4, 16), Ten, który
został posłany, aby niewidomym niósł przejrzenie.
Ewangelia kilka razy opisuje scenę przywrócenia wzroku
niewidomemu, który woła: Jezusie, synu Dawida, ulituj się nade
mną (...) co chcesz abym ci uczynił (...), Panie, żebym przejrzał (Łk
18, 40. 41). I my tak musimy wołać - Panie, abym przejrzał - a On na
pewno dotknie naszych oczu, bo powiedział, że został posłany, aby
niewidomym głosić przejrzenie. W jaki sposób Chrystus przynosi
nam to przejrzenie, otwiera nasze oczy? Nie tylko w ten sposób,
że On sam staje przed nami jako prawda, ale także przez to, że zsyła do
naszych serc swojego Ducha, Ducha prawdy, o którym powiedział:
On was wszystkiego nauczy (J 14, 26). Duch Święty daje nam nowe oczy,
oświeca nas od wewnątrz i sprawia, że to co wydaje nam się
niezrozumiałe, nagle staje się dla nas wspaniałym olśnieniem,
objawieniem. Cały świat tonie w świetle. Wszystko nagle jest
zrozumiałe. Wszystko ma sens. W ten sposób musi się dokonać cud
naszego przejrzenia, przywrócenia nam wzroku. Jeżeli czujemy się
ślepymi, to wołajmy tak jak ów człowiek z Ewangelii: Jezusie,
Synu Dawida zmiłuj się nade mną (...) spraw żebym przejrzał.
Co to znaczy przejrzeć? Co mamy zobaczyć? Kogo mamy zobaczyć?
Niewidomy, który z rozkazu Chrystusa obmył się w sadzawce Siloe
przejrzał. Kiedy potem znów spotyka Chrystusa słyszy pytanie:
"Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?" On odpowiedział: "A któż
to jest, Panie, abym w Niego uwierzył?" Rzekł do niego Jezus: "Jest Nim
Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie". On
zaś odpowiedział: "Wierzę, Panie!". (J 9, 35-38)
Uwierzyć w Chrystusa to jest prawdziwe przejrzenie. Uwierzyć w
Chrystusa, to znaczy uwierzyć w miłość Boga względem mnie. Dopiero ta
prawda nas zaspokoi. To jest dopiero pełne oświecenie, olśnienie. To
jest odkrycie, że żyję w świecie nie jak ktoś zagubiony w tłumie, kto
jest miotany burzą życia jak łódź na wzburzonym morzu. To jest
poznanie, że moim życiem nie rządzi jakiś ślepy przypadek, że nie
jestem wydany na łaskę i niełaskę różnych sił, które są
silniejsze ode mnie, że nie jestem przedmiotem manipulacji
różnych potęg czy anonimowych sił. Przejrzeć, to znaczy poznać
tę prawdę jedyną, która może nas uspokoić i uszczęśliwić, tę
prawdę, że Bóg jest Miłością i że Bóg mnie miłuje!
Bóg nie jest tylko Kimś, kto miłuje świat. To jest powiedzenie
zbyt abstrakcyjne, ogólnik. Bóg miłuje mnie, mnie
osobiście. Ja istnieję w myśli Bożej od wieków. Zanim zostałem
stworzony, zanim się urodziłem już istniałem w myśli Boga. I Bóg
myśli o mnie nie dlatego, że ma w tym jakikolwiek interes. On jeden
jedyny myśli o nas bezinteresownie, bo my Mu nie jesteśmy do niczego
potrzebni. My nie możemy Mu przysporzyć szczęścia, nie możemy Go
wzbogacić, wzmocnić swoją posługą. On miłuje nas całkowicie
bezinteresownie, bo On jest Miłością, a miłość to jest właśnie
istnienie dla kogoś, dla umiłowanego. Miłość to dawanie. Miłość Boga
właśnie w ten sposób się objawiła, że Bóg sam stał się
jednym z nas. Stał się człowiekiem. Przyjął naszą ludzką naturę, aby
być blisko nas, aby być naszym bratem. A po co przyszedł? Syn
Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, ale po to żeby służyć i życie
oddać (por. Mt 20, 28). Życie Chrystusa, od narodzin w grocie
Betlejemskiej aż po śmierć na krzyżu, to jest jeden akt służby,
bezinteresownej służby. Przyszedł po to, żeby nogi umywać. Przemierzał
wsie, miasta i wszędzie przynosił pomoc, wybawienie, leczył chorych,
pocieszał smutnych, rozgrzeszał grzeszników, wskrzeszał
umarłych. W trudzie i ubóstwie wędrował z gromadą swoich
uczniów, żeby szukać ludzi spragnionych prawdy, udręczonych,
zrozpaczonych, smutnych i płaczących. Całe Jego życie to służba dla
człowieka. Całe życie Chrystusa objawia tę jedną jedyną prawdę:
Bóg jest Miłością. Chrystus objawia ją nie tyle słowami, ile
całą swoją egzystencją, która - jak mówi dzisiaj teologia
- jest proegzystencją - "istnieniem dla", dla człowieka, dla nas.
To jest życie Chrystusa, to jest światło objawienia prawdy, że
Bóg jest miłością. A to światło zajaśniało najpełniej wtedy, gdy
Chrystus z miłości ku nam oddał życie na krzyżu. Nikt nie ma większej
miłości od tej, gdy ktoś swoje życie oddaje za przyjaciół swoich
(J 15, 13). On po to stał się człowiekiem żeby mógł umrzeć, żeby
mógł pokazać, że miłość sięga aż do ofiary z życia. Po to się
narodził żeby umrzeć, umrzeć za nas, abyśmy uwierzyli, że Bóg
jest miłością, że Bóg nas tak umiłował, że Syna swego
Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał
życie wieczne (J 3, 14).
Sens i cel życia polega na tym, aby znaleźć tę jedyną prawdę, odkryć ją
i uwierzyć. Do tego momentu nasze życie jest bez sensu, jest ciągłym
błądzeniem. Dopiero kiedy uwierzymy, że Bóg w Chrystusie mnie
umiłował, że Chrystus przyszedł dla mnie, do mnie - wszystko nabiera
sensu. Jeżeli w to uwierzymy, będziemy wolni. Człowiek bowiem dopiero
wtedy staje się wolny, kiedy uwierzy, że jest przez kogoś
bezinteresownie umiłowany. Wtedy dopiero odnajduje swoją godność. Ta
prawda, że ja jestem miłowany bezinteresownie, że ktoś mnie miłuje tak
dalece, że za mnie oddał życie, ta prawda mnie wyzwala. Pozwala mi
odnaleźć w sobie godność, niesłychaną godność człowieka, dziecka
Bożego, człowieka, za którego sam Bóg umarł na krzyżu.
Ona staje się jedyną gwarancją zachowania godności człowieka,
podniesienia tej godności. W ten sposób Chrystus nas wyzwala.
Wyzwala przez prawdę i miłość. Wyzwala przez to, że staje się światłem
i życiem naszym, że nas miłuje, bo miłować to znaczy dawać życie,
przywracać życie. Oto jest Ewangelia! Oto jest dobra nowina. Dzisiaj
jest nowa chwila spotkania z Chrystusem, naszym jedynym Zbawicielem,
który nas bezinteresownie umiłował.
Nieszczęście współczesnego świata polega na tym, że ludzie są
przedmiotem manipulacji. Wielorako, z wykorzystaniem osiągnięć nauki,
psychologii i różnych innych środków, ludzie manipulują
ludźmi. Człowiek jest przedmiotem manipulacji. Największym poniżeniem
godności człowieka jest traktowanie go jak rzecz, jak przedmiot. Na tym
polegała istota niewolnictwa w starożytności. Człowiek był sprzedawany
na jarmarku jak koń, krowa lub inne zwierzę. Był rzeczą, własnością
pana, który mógł robić z nim co chciał. Nie łudźmy się,
że czasy niewolnictwa minęły. Dzisiaj manipuluje się całymi narodami.
Także naszym narodem manipulowano i usiłuje się nadal manipulować.
Traktuje się nas jak rzeczy, jak przedmioty. Jeden człowiek manipuluje
drugim. To jest bardzo poniżające. Najgłębsza istota grzechu przeciwko
szóstemu przykazaniu polega na tym, że człowiek dla człowieka
staje się przedmiotem, że traktuje się człowieka jak przedmiot dla
zaspokojenia własnych żądz i pragnień. Owocem tego zniewolenia jest
uznawanie także życia poczętego za rzecz, którą można usunąć.
Człowiek jest znienawidzony i traktowany jak przedmiot, który
może być wykorzystany dla egoistycznych celów, a jeśli jest już
niepotrzebny, to się go odrzuca. Nawet, jeśli to odrzucenie
równa się zabójstwu. Ludzie nie cofają się przed tym, bo
nauczyli się tego niewolniczego stylu życia, manipulowania człowiekiem,
osobą ludzką.
Człowiek przestanie być przedmiotem manipulacji dopiero wtedy, kiedy
się stanie przedmiotem miłości. Tylko miłość nie chce człowieka
zagarnąć dla siebie, ale chce mu oddać siebie, bo człowiek jest godny
żeby mu się oddać, żeby dla niego żyć. I to jest jedyne wyzwolenie,
które przychodzi od Boga i które w Chrystusie staje się
rzeczywistością. My także możemy żyć w miłości i nawzajem siebie
miłować, służyć sobie, wyzwalać siebie, ale początek jest zawsze w
Chrystusie.
Dlatego dzisiaj otwórzmy się na nowo na Jego przyjęcie. On jest
tu obecny, On może wejść w każdej chwili do naszego wnętrza. Wystarczy
Go zaprosić, wystarczy nie stawiać przeszkody. Powiedzmy: przyjdź
Panie, wybaw mnie, czekam na Ciebie, zapraszam Ciebie.
To jest wezwanie dzisiejszego wieczoru. Przemyślmy to, pomódlmy
się, teraz czy potem, w nocy, w chwili samotności i ciszy. A kto już
teraz odczuwa pragnienie przyjęcia na nowo Chrystusa jako jedynego
wybawiciela, niech jeszcze po zakończeniu naszego nabożeństwa
pozostanie tutaj. Może teraz jeszcze nie jest dla wszystkich ten czas,
ale prędzej, czy później na pewno Chrystus stanie na waszej
drodze, bo jak mówi Pismo święte - On jest światłem dla każdego
człowieka przychodzącego na ten świat (por J 1, 9). Każdy będzie miał,
albo już miał, tę godzinę w życiu, kiedy Chrystus go wezwie. Może dla
wielu z was ta godzina nadeszła właśnie dzisiaj.
Wstańmy teraz na zakończenie rozważania na krótką wspólną modlitwę...
Panie Jezu Chryste, wierzymy w
to, że jesteś blisko, że jesteś wśród nas, jesteś w nas.
Oddajemy Ci siebie, wszystkie swoje problemy, wszelkie ciemności jakie
jeszcze zalegają nasze wnętrze. Oddajemy Ci wszelkie nie rozwiązane
problemy, pytania, lęki, zniewolenia. Wierzymy, że Ty jeden możesz nas
wyzwolić. Wołamy do Ciebie jak ów ślepiec w Ewangelii: Jezusie,
Synu Dawida, zmiłuj się nade mną. Panie, spraw żebym przejrzał, abym
uwierzył w to, że tylko Ty mnie miłujesz, że tylko Ty możesz mnie
wybawić, tylko Ty możesz mnie uszczęśliwić. Wzywam Cię, przyjdź do mnie
teraz, przyjdź, kiedy będę przygotowany, kiedy nadejdzie godzina przez
ciebie wybrana. Spraw abym się wtedy nie zamykał, abym nie uciekał się
znów do samotności, miłości własnej, egoizmu. Ześlij Twojego
Ducha. Powiedziałeś: Duch Pański nade Mną, On mnie namaścił, On Mnie
posłał. Posłał Cię do nas, dlatego wołamy przyjdź, abyśmy przejrzeli,
abyśmy uwierzyli, abyśmy w Tobie odnaleźli sens życia. Amen.
Homilia do Ewangelii św. Łukasza (4, 16-21), -wygłoszona podczas rekolekcji ewangelizacyjnych w Gdyni (8-13 grudnia 1980 r.).
|
|