"Do" i "od" grobu Założyciela Krucjaty poprzednia strona

bp Andrzej Siemieniewski

Drodzy bracia i siostry! W czytaniu ze Starego Testamentu zostaliśmy zachęceni, aby oddawać chwałę Bogu za Jego wielkie dzieła. W słowach psalmu potwierdziliśmy tę naszą gotowość mówiąc: Będę oddawał dzięki, będę wysławiał Twoje Imię, Panie. Oto dziś wielka okazja, by sławić dzieło Boże - dzieło Boże uczynione w Krucjacie Wyzwolenia Człowieka. Towarzyszy nam upał, gorąco; widzę, jak pielgrzymi pochowali się do cienia. Niech to słońce nie będzie tylko przeszkodą i utrapieniem, niech będzie dla nas też przypomnieniem czegoś bardzo ważnego. Kiedyś wielki sługa Boży Abraham w porze największego upału w ciągu dnia doznał wizyty tajemniczych wędrowców i okazało się, że sam Bóg go nawiedził. Wybiegł Abraham wołając: "Panie, racz nie omijać domu Twego sługi! Racz zatrzymać się przy moim namiocie". Niech żar lejący się z nieba, upał, nie będzie dla nas tylko utrapieniem, ale niech będzie zachętą do tego samego gestu serca, do tego samego wołania. Oto właśnie teraz najgorętsza pora dnia - najgorętsza nie tylko stopniami na termometrze, gorąca także obecnością Boga. Niech z głębi wyrwie się to właśnie wołanie: "O Panie, racz nie omijać Twojego sługi! Racz zatrzymać się dzisiaj przy nas i racz umocnić pielgrzymów na ich drodze wiary."

Chciałbym, abyśmy dzisiaj odkryli podwójną tajemnicę pielgrzymowania: pielgrzymowanie do grobu Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego, ale także pielgrzymowanie od grobu. Równie ważne pielgrzymowanie do grobu i pielgrzymowanie od grobu. Gdybyśmy bowiem zatrzymali się tylko na pierwszej części, na pielgrzymowaniu do grobu, to kto wie, czy nie popadlibyśmy w ducha tego świata, który pielgrzymowanie może utożsamiać z wizytą w muzeum. Może takie niebezpieczeństwo grozić. Człowiek zamieni się wtedy w kustosza - duchowego kustosza duchowego muzeum. Pewnie pamiętamy szkolne wycieczki do tej szacownej muzealnej instytucji: eksponaty za szybą regału, "nie dotykać", "nie przesuwać", "nic nie zmieniać", głos przewodnika rozbrzmiewający w muzealnej ciszy i zachęcający, by podziwiać zamierzchłą przeszłość. Nawet filcowe kapcie na nogach, żeby nie przeszkadzać! Najlepiej, żeby nikt nas w tym muzeum nie zauważył. Takie niebezpieczeństwo mogłoby grozić. Jest ono zawsze realne: popaść w duchowość kustosza muzeum. Ale przecież Ruch Boży, Ruch w Kościele, Ruch uczniów Pana Jezusa nie jest muzeum; i to, czym mamy się dzisiaj napełnić, co mamy w sobie dziś odnowić - to duchowość nie kustosza muzealnego, ale Bożego wojownika. Ileż z duchowej wojowniczości, przedsiębiorczości brzmi w tym pięknym słowie: Krucjata.

Kilka miesięcy temu, w grudniu czy w styczniu - możemy uruchomić teraz naszą wyobraźnię - to piękne zbocze i drzewa, i trawa - jak to wszystko wyglądało? Wyschnięta trawa, ogołocone gałęzie drzew, pomiędzy nimi suche badyle... A dziś? Dziś bujna zieleń, piękne kwiaty - już zapowiedź owoców - śpiewające ptaki. Dlaczego? Bo od wiosny, od wiosny coraz mocniej przygrzewa słońce i strumień światła słonecznego coraz bardziej zalewa ziemię. A tam, gdzie nadmiar światła, tam rodzi się i życie. Chrystus, który właśnie teraz swoim pielgrzymom, w tej najgorętszej porze dnia mówi: "Ja jestem Światłością świata i kto chodzi za mną, ma życie wieczne". Chrystus, który o tej porze, kiedy wołamy: "Panie, racz nie omijać namiotu swojego sługi", mówi: "To jest życie wieczne, aby znali Ciebie, jedynego, prawdziwego Ojca i Tego, którego  posłałeś - Jezusa Chrystusa." A kto wystawia się na to światło, którym jest Chrystus, sam napełnia się Jego światłością i słyszy wtedy nagle oszałamiającą zapowiedź: "Także i wy jesteście światłością świata, także i wy ze światłością idźcie, aby dzielić się życiem z innymi". To jest duchowość Bożego wojownika, który nie zatrzymuje się jako kustosz nad strzeżeniem pamiątek szacownej przeszłości, ale pamiątki przeszłości traktuje jako życiodajne źródło. Wy jesteście światłością świata, wy idźcie, aby dzielić się życiem z innymi. Dlatego do pięknego, cennego, ważnego gestu  pielgrzymowania do grobu Sługi Bożego ks. Franciszka chcemy z konieczności dołączyć gest drugi, który będzie trwał bardzo długo, przez cały rok - pielgrzymowanie w wierze, jako chrześcijanin przez życie, od grobu Sługi Bożego.

Zajrzymy sobie teraz przez chwilę do księgi Pisma Świętego. Niech Słowo Boże podpowie nam, jaką moc może mieć pielgrzymka do grobu bohatera wiary?
W Piśmie Świętym, w Starym Testamencie, jest opisane takie pielgrzymowanie do grobu jednego z patriarchów - Józefa. Najpierw nieco tła z Księgi Rodzaju. Józef mieszkał w Egipcie wraz z rodziną swego ojca. Wreszcie Józef rzekł do swych braci: Gdy ja umrę, Bóg okaże wam swą łaskę i wyprowadzi was z tej ziemi do kraju, który przysiągł dać Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi. Po czym zobowiązał synów Izraela przysięgą, że spełnią takie polecenie: Gdy Bóg okaże tak wielką swoją łaskawość, zabierzcie stąd moje kości. Józef umarł mając 110 lat, zabalsamowano go i złożono go do trumny w Egipcie. Izraelici nie tylko przez następne lata pielgrzymowali do grobu patriarchy Józefa, ale przydarzyło im się również - z łaski Bożej - wielkie i niezwykłe pielgrzymowanie wraz z relikwiami tego bohatera wiary; a była to pielgrzymka od jego grobu. Tak czytamy w Piśmie Świętym: Gdy faraon uwolnił lud, Bóg powiedział, żeby lud na widok czekających go walk nie żałował i nie wrócił do Egiptu. Bóg więc prowadził lud okrężną drogą pustynną, a Izraelici wyszli uzbrojeni z ziemi egipskiej. I zabrał też Mojżesz ze sobą kości Józefa, gdyż ten przysięgą zobowiązał Izraelitów mówiąc: Wspomoże was niezawodnie Bóg, a wówczas zabierzecie stąd kości moje ze sobą. Ta wiara wspomoże was, wspomoże was niezawodnie Bóg. Wiara, z którą umierał patriarcha Józef, to przecież ta sama wiara, z którą odchodził z tego świata Sługa Boży Franciszek. Wspomoże was niezawodnie Bóg. Z taką wiarą żegnał ten świat ksiądz Franciszek Blachnicki idąc do domu Ojca... Wspomoże was niezawodnie Bóg... I jak patriarcha Józef nakazał wówczas: Zabierzcie kości moje ze sobą i idźcie w drogę, pielgrzymujcie od mojego grobu. Tak, z całą pewnością w sercu Sługi Bożego księdza Franciszka było pragnienie, aby zabrać jego dziedzictwo, jego słowa, jego inicjatywy - i iść, udać się w wielką pielgrzymkę od grobu.

Wyruszyli więc i rozbili obóz na skraju pustyni, a Pan szedł przed nimi podczas dnia jako słup obłoku, aby ich prowadzić drogą, podczas nocy zaś jako słup ognia, aby im świecić, aby mogli iść we dnie i w nocy. Tak to doczesne szczątki Józefa towarzyszyły Izraelowi po wyruszeniu w drogę, w pielgrzymce od grobu. Mocą tego samego ducha, który natchnął Mojżesza. Takiego ducha chcemy nabrać dzisiaj; nie jest to duch kustosza muzeum ale duch pielgrzyma, którego Bóg wezwał, by dokonał wyjścia z Egiptu i by innych do tego samego wyjścia zapraszał. Jest to przecież pielgrzymka Krucjaty, a więc Bożych bojowników, i to Krucjaty Wyzwolenia, a więc wojowników mających na celu dobro duchowe człowieka.

Długo patrzyłem na ucisk ludu mego w Egipcie i wysłuchałem jego westchnień. I zstąpiłem aby ich wyzwolić - tak powiedział Bóg przed wiekami i nigdy nie zaprzestał powtarzać tych swoich słów. Jak ma wyglądać nabranie ducha, ducha Krucjaty - Krucjaty Wyzwolenia - przez nas, dzisiejszych pielgrzymów?

Motyw krycjaty, owszem, nawiązuje do jakichś historycznych sytuacji z XI czy XII wieku, ale ma jeszcze głębsze, jeszcze mocniejsze, jeszcze wyraźniejsze znaczenie: walki duchowej. Bo chrześcijanin wielokrotnie w Nowym Testamencie odmalowany jest jako żołnierz, wojownik, oczywiście nie walczący nigdy przeciw ludziom, ale zawsze walczący o ludzi. Na czym polega walka tego świata? Jest walką przeciw ludziom, żeby drugiemu wyrządzić zło, zdominować go, podporządkować, zmusić, aby mi służył. Na czym polega Krucjata Jezusa Chrystusa? Jest walką o ludzi, dla ich dobra, o serce i o duszę człowieka. Na czym polega różnica? Tam, gdzie mamy do czynienia z Krucjatą Jezusa Chrystusa, tam zwyciężony nie staje się niewolnikiem. Nie! Staje się nie tylko uczestnikiem naszego wojska, ale najlepszym uczestnikiem. Weźmy przykład św. Pawła. Święty Paweł w początkach swojego życia był zniewolony duchem mordu, duchem żądzy śmierci - tak jest opisany w Dziejach Apostolskich. Św. Paweł został z tego zniewolenia uwolniony, został zwyciężony w walce z Chrystusem, ale nie stał się niewolnikiem chrześcijan. Stał się nauczycielem chrześcijan, stał się ich apostołem.

Dlatego uczestnik Krucjaty Wyzwolenia Człowieka nigdy nie wybrzydza z powodu grzesznika, nigdy nie krzywi się na obecność grzesznika koło siebie. Zdarza się nam dziś często wybrzydzać na faryzeuszy, a Pan Jezus z faryzeusza Szawła uczynił największego apostoła Pawła. Tak wygląda zwycięstwo Pana Jezusa w sercu faryzeusza. Wybrzydzamy często na ludzi, którzy dali się zastraszyć, a Pan Jezus z zastraszonego Szymona uczynił pierwszego spośród apostołów, Piotra. Wybrzydzamy na ludzi, którzy się sprzedali, a Pan Jezus ze sprzedajnego Lewiego uczynił apostoła Mateusza, głosiciela Dobrej Nowiny. Dlatego ten, kto czuje się uczestnikiem Krucjaty walki o wyzwolenie bliźniego, ten nigdy nie jest komentatorem złej rzeczywistości. Komentatorem złej rzeczywistości jest być łatwo i takich komentatorów mamy dosyć, mamy ich nawet za dużo; nie potrzeba, żebyśmy my do tego dzieła komentowania złej rzeczywistości się dołączyli. Chrześcijanin złej rzeczywistości nie komentuje, ale jest zaczynem zmiany rzeczywistości ze złej na lepszą. Chrześcijanin - to jest zasadnicza podstawa i warunek bycia członkiem Krucjaty - chrześcijanin musi być przyjacielem grzeszników tak jak jego Mistrz, Jezus Chrystus.

Pamiętam, była w oazie śpiewana taka piosenka "Jezus jest mym przyjacielem". Śpiewało się to dawno temu, może nawet jeszcze dzisiaj się śpiewa. Warto zobaczyć w  Ewangelii, czyim przyjacielem jest ów Jezus. Jezus jest mym przyjacielem, jest przyjacielem grzeszników - i to właśnie jest serce i duch Krucjaty Wyzwolenia Człowieka.

Jeśli mamy być, tak jak Izrael, w drodze pielgrzymowania, jeśli mamy nie ulec pokusie kustosza czcigodnych i dawnych pamiątek, które zamknie w gablocie, za szybką, w regale, każe innym nakładać filcowe kapcie i będzie wołał: Nie dotykać! Przyglądajcie się zabytkom czcigodnej przeszłości - to potrzeba, żeby udzielił się nam duch Józefa, duch Mojżesza, duch apostoła Pawła, duch Sługi Bożego Franciszka, który jest Duchem Świętym i jest duchem ludu w drodze; takiego ludu, który dostrzega nowe zniewolenia. Nie po to, żeby je skomentować - od tego są inni. Ale po to, by dostrzec nowe zniewolenia, po to, aby dopisać do naszych modlitewnych intencji, naszego zapału - Krucjata Wyzwolenia Człowieka. I tak jak lud Izraela prowadzony przez pustynię, który w coraz to nowych i nowych miejscach musiał walczyć z pokusą, z grzechem, i na nowy sposób uczyć się służyć Bogu - tak pewnie i pielgrzymka temu właśnie służy: żeby zorientować się, na czym polega świat, w którym żyjemy, żeby zorientować się, na czym polegają coraz nowe zniewolenia, żeby zorientować się, jak dziś ma zabrzmieć echem w Krucjacie Wyzwolenia Człowieka słowo Jezusa Chrystusa "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: każdy kto popełnia grzech jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie przebywa w domu na zawsze, lecz syn przebywa na zawsze. Jeśli zatem Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni".

Niech duch tej wolności, duch Syna Bożego, duch Jezusa Chrystusa obficie udzieli nam się w czasie tej Eucharystii w tej abrahamowej, najgorętszej porze dnia. Nie przestawajmy gdzieś tam w głębi serca wołać: "O Panie, nie omijaj namiotu Twojego Sługi! O Panie racz zatrzymać się, racz napełnić mnie mocą, bym nabrał wojowniczego ducha członka Krucjaty Wyzwolenia Człowieka".
Amen.

Eleuteria nr 70, 2/2007

początek strony