Nigdy nie wypiłam alkoholu poprzednia strona

Beata

Mam na imię Beata, pochodzę z małej miejscowości, Sokołowa, w diecezji rzeszowskiej. 25 lat temu pojechałam na pierwszą oazę. Byłam wtedy dzieckiem. Wtedy pierwszy raz zetknęłam się z Krucjatą Wyzwolenia Człowieka. Wtedy pierwszy raz podjęłam Krucjatę jako kandydat. I tak mijały lata, jeździłam na oazy, Oazy Dzieci Bożych, słuchałam o Krucjacie - wielu kapłanów bardzo angażowało się w to, żeby dać świadectwo swojego życia, żeby nawet dzieci nauczyć, czym jest Krucjata. Chciałam włączyć się do Krucjaty jako członek, jednak ksiądz zawsze mówił, że trzeba czekać, aż będzie miało się 18 lat, bo dziecko nie może podejmować takiej Krucjaty. I czekałam.

Na moje 18-te urodziny stałam się członkiem Krucjaty. Było to dla mnie radością, nigdy tego nie żałowałam. Oczywiście zdarzało się, że ktoś namawiał mnie do picia alkoholu; pierwszy raz takie sytuacje miały miejsce, kiedy miałam 15-16 lat. Koledzy moi mówili: Wypij kieliszek; gdy mówiłam "Nie", - Wypij pół kieliszka, wypij ćwierć kieliszka, zamocz wargi... Za każdym razem moja odpowiedź była "Nie". Wątpię, żebym mogła taką odpowiedź dać, gdybym nie była wychowana od dziecka w Krucjacie. Mając 18 lat podjęłam Krucjatę dla siebie, bo chciałam godnie przeżyć życie, wartościowo, nie zmarnować go; i Krucjata była dla mnie - i jest - tarczą.

Nadal zdarza się, że ktoś namawia mnie do picia alkoholu, mówi, że podpisałam to jako młoda osoba, nieświadomie, że pewnie byłam pod wpływem jakichś leków. Ktoś namawia mnie do picia alkoholu, mówi, że zwolni mnie z tej Krucjaty. A ja śmieję się z tego i nie chcę tego zwolnienia.

Na pewno włączenie się do Krucjaty nauczyło mnie także tego, żeby nigdy nie palić papierosów, nie sięgać po narkotyki... Nigdy w życiu nie wypiłam kieliszka alkoholu, jakiegokolwiek, i żyję, i mam się dobrze, i jestem szczęśliwa. Krucjata jest moja radością. Nie gardzę tymi, którzy piją; jeżeli ktoś ma odpowiedni wiek, pije z godnością - to jest jego sprawa, wolno mu, ja nie jestem lepsza od niego. A Krucjata jest dla mnie szczęściem, jest wielką wartością. Otrzymałam to w Ruchu Światło-Życie, tak jak wiele innych darów, skarbów. Gdzie bym była dzisiaj, gdyby nie Ojciec Franciszek Blachnicki, gdyby nie Ruch Światło-Życie? Tylko Bóg wie, jak dużo zyskałam. Bogu niech będą dzięki.
Chwała Panu.

Eleuteria nr 73, 1/2008

początek strony