Mam szczery przymus... poprzednia strona

Phm. Magdalena Leczkowska




W wielu środowiskach harcerskich pojawia się problem harcerzy i harcerek, którzy sięgają po alkohol. W takich sytuacjach proponowane są różne modele zachowań...

Co zrobić z harcerzem, który sięga po alkohol? Upominać? Od razu wyrzucić z ZHR? Trzymać w tajemnicy? Powiedzieć wszystkim? Upewnić się? Działać szybko? A co będzie z jej/jego zastępem? W mojej opinii, te problemy wynikają po części z niedostatecznej argumentacji dotyczącej abstynencji w harcerstwie. Wydaje mi się, że zbyt późno, bo dopiero w momencie kiedy już wystąpi, zwracamy uwagę na ten problem.
Ostatni punkt Prawa Harcerskiego stale budzi spore emocje. Nasz "Komentarz do Prawa i Przyrzeczenia Harcerskiego" wspomina, że o zasadę abstynencji już w 1912 r. spierali się instruktorzy z "Zarzewia" z tymi, którzy wywodzili się z "Eleusis". Podobne dyskusje ciągle powracają - wystarczy wspomnieć niedawne plany modyfikacji Prawa Harcerskiego w ZHP.
Moje osobiste przemyślenia dotyczące alkoholu wyglądały kiedyś tak: skoro nie ma nic złego w wypiciu 1/3 kieliszka wina do obiadu w czasie rodzinnej uroczystości, to nie może być to łamanie Prawa Harcerskiego. Wszystkie pozostałe punkty PH, jeśli zakazują, to zakazują rzeczy złych: zły jest brak szacunku wobec Ojczyzny, złe jest kłamstwo, złe jest niszczenie przyrody, złe jest nieposłuszeństwo rodzicom. Głębsza refleksja nad zasadnością abstynencji w harcerstwie pozwoliła mi spojrzeć na tę sprawę pod innym kątem: spożywanie nawet najmniejszej ilości alkoholu jest łamaniem Prawa Harcerskiego. Wydaje mi się, że zapis o abstynencji to jedyne miejsce w naszym Prawie, w którym zakazuje się rzeczy dobrej samej w sobie (mówię o kulturalnym i umiarkowanym piciu alkoholu przez osobę dorosłą, gdy nie ma żadnych przeciwwskazań), na rzecz nakazania rzeczy jeszcze lepszej.
W czasie całej mojej harcerskiej drogi naprawdę nikt mi nigdy nie wytłumaczył, dlaczego mam być abstynentką. Doszłam do tego okrężną drogą, bo poprzez uczestnictwo w Ruchu Światło-Życie i zaproszenie do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Argumentacja, jaką usłyszałam podczas takiego zaproszenia, była dla mnie dużo bardziej spójna i logiczna od tego, co słyszałam na ten temat w ZHR. Po zapoznaniu się z nią wiele zrozumiałam, na wiele spraw mogłam spojrzeć inaczej, również na 10. punkt Prawa Harcerskiego. Zrozumiałam, że abstynencja harcerzy to przede wszystkim służba i sposób na walkę z brakiem rozumu i z lekkomyślnością.

Wydaje mi się, że w naszych rozważaniach o 10. punkcie Prawa Harcerskiego pomijamy kontekst społeczny. Pozostałe argumenty też są ważne, ale ten jeden ostatecznie mnie przekonuje co do wartości abstynencji w Polsce: absurd alkoholowy dookoła. Dlatego dobrowolna abstynencja wielu osób, która z czasem ma szansę stać się coraz powszechniejszym i normalniejszym zjawiskiem, będzie powodować zwalczanie "przymusu picia" i będzie ułatwiała wielu osobom, także alkoholikom, mówienie "nie". Celu tego nie da się osiągnąć poprzez picie umiarkowane, które, mimo że nie jest złe, jest po prostu niewystarczające. Może się to wydawać zbytnim optymizmem, ale ja wierzę świadectwu wielu osób, które opowiadały mi o tym, że ich ojcowie, matki, wujkowie i przyjaciele wychodzili z alkoholizmu dzięki ich przykładowi i ich abstynencji. To nie jest wybór "pić i zrobić źle, czy nie pić i zrobić dobrze?" To jest raczej wybór "nie robić nic złego, czy zrobić coś dobrego?"
Kiedyś doszłam do wniosku, że wszystkie punkty Prawa Harcerskiego wypływają z pierwszego i sprawdzają się w ostatnim. Na przykładzie abstynencji widać to bardzo dobrze. Mamy służyć Polsce. Wierzę, że ci, którzy tworzyli harcerstwo, wybrali bardzo dobrze rodzaj służby społecznej, do której zobowiązali wszystkich harcerzy: "harcerz nie pije napojów alkoholowych." Tu chodzi o prawdziwe świadectwo.

Tylko jeszcze jedna rzecz mnie w tym temacie gnębi. Wierzę, że dobrowolna abstynencja wielu osób może złamać tę naszą kulturę alkoholową, i że jest to bardzo, bardzo potrzebne. Tyle, że kluczowe jest słowo "dobrowolna". Bo poza tym, że się nie pije, trzeba też czasem powiedzieć zdziwionym ludziom, dlaczego się nie pije. I jeśli podawanym powodem będzie "bo mi Prawo Harcerskie zabrania", to nie sądzę, by takie świadectwo kogoś poruszyło. Chodzi raczej o to, by na pytanie: "dlaczego nie pijesz?", odpowiadać: "bo nie chcę pić, bo nie mam takiej potrzeby." Ale żeby tak się działo, każdy harcerz i harcerka musi sam zdecydować się na tę abstynencję. Zaczyna się od przestrzegania zasad - bo tak trzeba. Ale z czasem musi się pogłębiać rozumienie całego PH, także nakazu abstynencji. Praca wychowawcza w tej dziedzinie powinna doprowadzić do momentu, w którym harcerze zrozumieją wartość abstynencji i zdecydują się na nią z przekonaniem i z własnej woli, a nie na skutek nakazu. A ponieważ tak trudno człowiekowi chcieć nie pić, to właśnie dlatego trzeba dużo uwagi poświęcić wychowaniu do abstynencji. Sądzę, że takie poprowadzenie sprawy aż do momentu "chcenia", a nie tylko do "zgodzenia się", rozwiązałoby też kolejny problem. Jest to sytuacja, w której byli harcerze, zaraz po odejściu z ZHR, dosłownie rzucają się na alkohol. I w tym momencie dochodzimy do zasadniczego pytania: jak to w takim razie zrobić? Co może sprawić, że gimnazjalista naprawdę zechce nie spożywać alkoholu i dostrzeże wartość abstynencji?
Argumentacja obecna w dziele Krucjaty Wyzwolenia Człowieka przekonuje co roku kilkanaście tysięcy gimnazjalistów, którzy decydują się na przystąpienie do tego dzieła. Zdaję sobie sprawę, że argumenty te nie przekonują pozostałych kilkuset tysięcy gimnazjalistów, więc trzeba szukać dalej, badać nowe drogi dojścia do młodych. Ja też poszukam i kiedy coś wymyślę, to napiszę.

Podharcmistrz Magdalena Leczkowska z Mazowieckiej Chorągwi Harcerek Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej jest hufcową Warszawskiego Hufca Harcerek "Mokotów", a także animatorką Ruchu Światło-Życie i członkiem Krucjaty Wyzwolenia Człowieka.




Eleuteria nr 83, 3/2010


początek strony