Miłość żąda ofiary
poprzednia strona

Magdalena Hajduk




Prawidłowa rola ojcostwa w wychowaniu dzieci, tak często niedoceniana, jest niezmiernie ważna w uwalnianiu się od wszelkich lęków.

Ten trudny temat, spychany zwykle na dalszy plan, podjęli uczestnicy rekolekcji w Dębkach, organizowanych przez parę posługującą w Diakonii Wyzwolenia archidiecezji gdańskiej, Danutę i Krzysztofa Śramskich, w dniach 3-6 marca 2011 r. Spotkanie skupiające się na spojrzeniu na rolę ojca, prowadzone przez ks. Wojciecha Ignasiaka, okazało się strzałem w dziesiątkę - zgromadziło 28 małżeństw i ponad 30 dzieci.
Dla Doroty i Janusza Kacprzyckich najważniejsze było uświadomienie sobie wielkiej łaski, jaką są obdarowywani trwając w Krucjacie, gdyż - jak piszą w swoim świadectwie - "to Dobry Ojciec wyzwala od wielu zniewoleń, takich jak lęk, egoizm, obojętność". W czasie tych rekolekcji, podczas wspólnych Eucharystii, nabożeństw oraz błogosławienia Najświętszym Sakramentem, Dorota i Janusz na nowo doświadczyli wielkiej i bezgranicznej miłości, jaką obdarza ich każdego dnia Chrystus.
"Czy jesteśmy w stanie oddać coś bezinteresownie z miłości do Boga?" To pytanie towarzyszyło Asi i Waldkowi Jaroszewiczom, którzy po rekolekcjach dostrzegli, iż bez świadomej decyzji i widocznego znaku uwolnienia się, nawet przeżywanie kolejnych rekolekcji o uwolnienie może być jedynie krótkotrwałym uniesieniem duchowym.
Dla wielu uczestników tego spotkania, w tym Małgorzaty Bielawy, był to moment, w którym nastąpiła zmiana sposobu patrzenia na dzieło Krucjaty. "Uświadomiłam sobie, że Krucjata nie dotyczy jedynie problemu alkoholu, nałogów i ludzi w nie uwikłanych, ale przede wszystkim miłości naszego Niebieskiego Ojca do nas. To były rekolekcje o Miłości".

Sami organizatorzy, Danka i Krzysztof Śramscy, głęboko przeżyli szczególnie nabożeństwo o dobrym Ojcu oraz modlitwę księdza Wojciecha nad małżonkami. Swoją refleksją i świadectwem przeżytych rekolekcji podzieliła się także Marysia Wilk - "Każdy może podążać przez życie własną ścieżką, ale z różnych przyczyn najczęściej kroczymy tą wydeptaną przez innych. Choć przybliża nas do celu, rzadko sprawia, że mamy poczucie spełnienia. Próbuję poznać siebie, chcę odnaleźć swoją drogę, aby być szczęśliwą, radosną i wolną od lęków".
Uczestnicy rekolekcji doświadczali różnych przeżyć, dla każdego inny moment tego spotkania był przełomowy. Dla jednych była to Droga Krzyżowa brzegiem morza, dla innych konferencje głoszone przez ks. Wojciecha Ignasiaka lub spotkanie z psycholog Małgorzatą Sędziak i dostrzeżenie, że rodzina jest prawdziwą szkołą komunikowania się. Ktoś inny dostrzegł niezwykłe piękno zabawy prowadzonej w duchu Nowej Kultury. Jednak dla wszystkich był to czas spotkania z Bogiem, który działa w nas swoją mocą, również przez dzieło Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, która dotyka całego naszego życia... Która jest wyborem miłości podejmowanej w wolności - miłości związanej z dawaniem serca i czasu, również dzieciom i współmałżonkowi.

W prezbiterium kościoła, do którego aktualnie najczęściej chodzę, widnieje utworzone ze stalowych liter zdanie: MIŁOŚĆ ŻĄDA OFIARY. Przy pierwszej wizycie w tej świątyni pojawiły się w mojej głowie dwa skojarzenia: pierwsze - miłość do Ojczyzny i ofiarowanie jej swojego życia oraz drugie - dzieło Krucjaty, w której wyrazem Miłości jest ofiara. Podsumowując można powiedzieć, że bez ofiary nie ma miłości - może być jedynie fascynacja czy zauroczenie, tak drugim człowiekiem, jak dziełem Krucjaty i samym Bogiem. Powtarzając za Ignacym Krasickim: "Tego imię wypisane jest w niebie, komu chlebem powszednim ofiara jest z siebie".

Na rekolekcje jechaliśmy z chęcią i muszę przyznać, że z radością ich wyczekiwaliśmy. Były one planowane i organizowane przez parę podejmującą posługę diakonii wyzwolenia w naszej diecezji już od września, a ponieważ jesteśmy w jednym kręgu, były nam szczególnie bliskie. W Dębkach zostaliśmy serdecznie przyjęci przez księży zmartwychwstańców. Była nas niemała gromadka, gdyż uczestniczyło 28 małżeństw i około trzydzieściorga dzieci. Mieliśmy szczęście, ponieważ na rekolekcjach posługiwał charyzmatyczny ksiądz Wojciech Ignasiak, który mimo bardzo napiętego terminarza zdołał przybyć, aby przybliżać nam dzieło Niepokalanej.
W Krucjacie trwam od kilku lat. Mój mąż, pomimo że alkohol praktycznie dawno już zniknął z naszego życia rodzinnego, wciąż wahał się czy przystąpić do tego dzieła, bał się, czy podoła, bo zdawał sobie sprawę, że Krucjata to nie jedynie trwanie w abstynencji, ale przede wszystkim ofiara miłości złożona w imię tych, którzy nie mogą już wyzwolić się o własnych siłach. Ksiądz Wojciech, powtarzając wielokrotnie słowa "nie lękajcie się", utwierdzał nas w wierze, że otwierając się na dzieło Krucjaty, pozwalamy działać w nas Chrystusowi i działać Jego mocą. Uświadomił nam także, jak wielkiej łaski doznajemy trwając w Krucjacie, ponieważ Dobry Ojciec wyzwala przede wszystkim nas samych od wielu zniewoleń, z których nie zdajemy sobie często sprawy, takich jak: egoizm, lęk, obojętność. Dzięki codziennym wspólnotowym Eucharystiom i nabożeństwom, błogosławieniu nas małżonków Najświętszym Sakramentem, na nowo poczuliśmy, jak wielką i bezgraniczną miłością darzy nas Chrystus - pomimo naszych zniewoleń.
W piątek po południu, w plenerze, nad brzegiem morza, mimo chłodnej morskiej aury, przeżyliśmy piękną Drogę Krzyżową razem z naszymi dziećmi. W sobotę gościliśmy panią psycholog Małgorzatę Sędziak, która wygłosiła konferencję na temat "Rodzina szkołą porozumiewania się". Pani Małgorzata w bardzo przystępny sposób udzieliła praktycznych wskazówek, jak możemy usprawnić komunikację z naszymi dziećmi.
Na rekolekcjach nie zabrakło również dobrej zabawy. W sobotę wieczorem odbył się wspaniały bal, którego wodzirejem był... ks. Wojciech! Wszyscy bawili się do utraty tchu. Ostatni dzień, Dzień Pański - niedziela, był czasem składania świadectw. Wyraziliśmy Bogu naszą wdzięczność za dar tych rekolekcji. Uwieńczeniem całości była Eucharystia, podczas której na ołtarzu Pańskim zostały złożone pierwsze owoce rekolekcji - deklaracje Krucjaty. Składamy podziękowania wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do przeżycia tych rekolekcji.

Dorota i Janusz Kacprzyccy z Rumi




Eleuteria nr 86, 2/2011


początek strony