Ty masz u Pana Boga niesamowite chody!
poprzednia strona

Zenon




Mam na imię Zenon, jestem z Żukowa, z województwa pomorskiego. Do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka należę już 13 lat. Chcę się podzielić pewną historią, która przydarzyła mi się, gdy w Krucjacie byłem dwa lata.
Moje życie tak się potoczyło, że musiałem pojechać do pracy za granicę. Moi koledzy, było nas tam około 50, bardzo lubili życie rozrywkowe, czyli alkohol i imprezy. Wiedziałem, że będę musiał im powiedzieć, że jestem w Krucjacie i należę do Pana Jezusa. Ponieważ towarzystwo bardzo lubiło alkohol, to szef na koniec pracy dawał im tzw. "koszyk", czyli pełen kosz alkoholu, żeby rozpijać towarzystwo. Była też taka zasada, że każdy młody, który przychodził pierwszy raz do pracy, musiał postawić wszystkim alkohol. Zbliżał się dzień pierwszej wypłaty, oczywiście wszyscy dali pieniądze, z wyjątkiem mnie. Powiedziałem, że nie postawię, nie wypiję, bo należę do Krucjaty. Wytłumaczyłem im, na czym to polega, ale oczywiście było wielkie oburzenie, bo to się bardzo nie podobało. Leciały wyzwiska i nawet groźby. W dniu kiedy już pojechali kupić alkohol, przygotowując się w ten sposób do imprezy, jeden z kolegów, który był bardzo agresywny wobec mnie, w markecie powiedział, że teraz bierze wódkę za Zenka i porozmawia z szefem, który i tak odciągnie mi za to z pensji. Zbliżał się wieczór, zaczęła się impreza, wszyscy koledzy poszli, a ja zostałem sam. Bałem się bardzo, bo pomyślałem sobie - tyle osób będzie w stanie nietrzeźwym i nie wiadomo, co mogą mi zrobić. Pan Bóg chciał inaczej.
Wiedziałem, że Pan jest ze mną, wziąłem zatem różaniec i Pismo święte i zacząłem się za kolegów modlić. Nie minęła godzina, a impreza się skończyła. Nie wiedziałem, co się stało, ale przyszedł kolega i powiedział: "Zenek, coś ty zrobił?" Odpowiedziałem, że nic. Okazało się, że w momencie, w którym kolega wziął wódkę i polewając powiedział "to jest za Zenka", gdy przechylili kieliszki, zaczęli wymiotować i wszyscy wybiegli z pomieszczenia, w którym była impreza. Na drugi dzień przyszedł do mnie ten kolega, który wcześniej był taki agresywny, przeprosił mnie za wszystko i powiedział: "Słuchaj, ty masz u Pana Boga niesamowite chody. Gdy kupowaliśmy tę wódkę w markecie, ja byłem bardzo wściekły na ciebie i wziąłem wódkę za ciebie, a nie znając języka, nie przeczytałem, że obok butelek z wódką stał 10-procentowy ocet". Po pewnym czasie doszło to też do szefa, który widział, jaka jest moja postawa, że potrafiłem sprzeciwić się wszystkim i odmówić tego alkoholu. Zawsze na koniec pracy miał dla mnie butelkę Pepsi.
Owocem tego wszystkiego była rozmowa z kolegą, który powiedział: "Zenek, wiesz ja od pierwszej komunii się nie modliłem. Czy mógłbyś mnie nauczyć Twojej modlitwy?" Inny podszedł i zwierzył mi się, że żyje w związku niesakramentalnym od 7 lat i ma dziecko. Poprosił mnie, żebym po powrocie do Polski był z moją żoną świadkiem na jego ślubie. Ślub się odbył. Cieszę się, że mogę dać o tym wszystkim świadectwo. Wiem, że Pan Jezus nigdy nas nie zostawia. Chwała Panu!




Eleuteria nr 90, 2/2012


początek strony