Lepiej późno, niż wcale!
poprzednia strona

Krzysztof, szaleniec Boży




Mam na imię Krzysztof, jestem mężem, ojcem trójki dzieci, mechanikiem, sprzedawcą aut i części. Prowadzę własną firmę, zatrudniam 16 osób. Bardzo lubię to, co robię, jestem radykalny. Po dziewięciu latach małżeństwa, pijaństwa, hulanek i zabawy, Bóg zaprowadził mnie na Oazę Rodzin 1-go stopnia w Przewozie, gdzie przewrócił moje życie do "góry kołami". Spotkałem tam ludzi z Krucjaty, których uważałem za dziwnych. Gdy dowiedziałem się, że moja żona chce podpisać deklarację Krucjaty, pomyślałem o rozwodzie. No i stało się. Podpisała tę deklarację w mojej intencji, nie miałem już żadnych szans - walczyć z Bogiem się nie da, ale ja próbowałem jeszcze przez pół roku. Pan mnie troszkę "poprzewracał", kilka otarć to tu, to tam. Nie widziałem żadnej drogi, tylko małe światełko w tunelu - paść na kolana i liczyć na nieskończone miłosierdzie, na wyzwolenie. I stało się wielkie dobro - podpisałem deklarację kandydacką. Szczęście nie trwało jednak długo, z zegarkiem w ręku czekałem, a raczej ten zły czekał na mnie, aż skończy się moje zobowiązanie. Wtedy zaczęły dziać się takie rzeczy, że aż nie wiem, jak to opisać. Pan Jezus pokazał mi całe zło, jakie płynie z nadużywania alkoholu. Na szczęście wiedziałem, gdzie się z tym udać. W Niepokalanowie odbywało się spotkanie odpowiedzialnych Krucjaty, więc bez chwili wahania wsiedliśmy z żoną do auta i jechaliśmy całą noc, abym mógł o 7 rano złożyć deklarację na Eucharystii. Chwała Panu za to! Można by tu dużo jeszcze opisywać, ale to miał być tylko wstęp.
Chciałem podzielić się zupełnie innym doświadczeniem, a mianowicie, jak wielka odmiana nastąpiła w mojej pracy. Zdziwienie współpracowników, gdy się dowiedzieli, że nigdy z nimi nie wypiję, było wielkie, ale jeszcze większe, że nigdy im nie postawię. Podzieliło to cały zakład na dwie grupy - ja w mojej byłem sam. Coroczna impreza firmowa, praktykowana od 5 lat, nie odbyła się (bez alkoholu nikt nie chciał się bawić). Prosiłem Pana o siły, by walczyć. Wtedy uświadomiłem sobie, że jest jeden Pan i jeden Szef - BÓG. Zawierzyłem więc cały zakład Jezusowi miłosiernemu. Powstało kilka zarządzeń odgórnych, które niepraktykującym katolikom się nie spodobały. Teraz nasza impreza firmowa to wyjazd do Lednicy. W czasie wizyt kolędowych msza w naszej parafii jest dopiero o 900, więc zezwoliłem pracownikom na uczestnictwo we mszy w czasie pracy. W Wielki Piątek praktykujący katolicy mają wolne. Przy okazji okazało się, jak bardzo ważne dla wszystkich jest Triduum Paschalne... W wyniku tych zmian kilku pracowników się zwolniło, na ich miejsce przyszli inni. Pan wyzwolił mnie, postawiłem sprawy jasno. Bóg dał mi odwagę, wszedł w moje życie na 100%, nawet w takie zakamarki, w które wstydziłem się Go wpuścić. Wyzwolił mnie z lęku, obaw i strachu. Dziś wszyscy wiedzą, że jestem radykalny i co do wiary nie pójdę na kompromis. Nie boję się zostawić firmy i pojechać na 15-dniowe rekolekcje, bo wiem, że Opatrzność czuwa. Pan otoczył mnie wierzącymi i pełnymi zaufania ludźmi. Kilku moich pracowników podpisało deklaracje Krucjaty. Nikogo już nie dziwi, że kończąc rozmowę z klientami, których nawet nie znam, mówię: "z Bogiem". Parę osób z mojej firmy należy do różnych wspólnot. "Zarazili" się wiarą. Dziękuję Panu za odwagę, chciałoby się na koniec zaśpiewać na uwielbienie: "Chcę wywyższać imię Twe...", a potem podziękować, że serce wielkie nam dał, zdolne objąć świat!




Eleuteria nr 90, 2/2012


początek strony