Niezwykłe rekolekcje
poprzednia strona

Marta Lipka




Oaza rekolekcyjna diakonii wyzwolenia (ORDW) w dniach 2–6 maja 2012 r. to pierwsze rekolekcje, w organizacji których braliśmy udział razem z mężem. To były intensywne przygotowania, ale i wielka radość. Cieszyliśmy się, że od wielu lat w naszej diecezji diakonia wyzwolenia będzie miała czas na odnowienie charyzmatu, przegląd motywacji i postaw, przemodlenie przyszłych działań, a także spotkanie ze wspaniałymi prowadzącymi. Naszą radość potęgował fakt, iż spodziewaliśmy się naszego pierwszego, długo wyczekiwanego dzieciątka.
W ferworze przygotowań nie przypuszczaliśmy, że sprawy przyjmą inny obrót niż planowaliśmy. Krótko przed wyjazdem do Ligoty Polskiej pojawiły się u mnie drobne problemy zdrowotne. Pan doktor mimo to zezwolił na wyjazd, z przykazaniem aby się oszczędzać. Mieliśmy z mężem prowadzić seminaria abstynenckie, byliśmy więc wdzięczni za to, że choć w nich będę mogła brać udział. W dniu rozpoczęcia rekolekcji stan zdrowia jednak na tyle się pogorszył, że zaczęliśmy obawiać się o nasze Maleństwo. Z ciężkim sercem zostałam w domu, Krzyś zawiózł do ośrodka wszystkie potrzebne materiały, by potem pędem wrócić do Wrocławia na wieczorną wizytę lekarską. Okazało się, że z Maleństwem wszystko w porządku, ale werdykt lekarza był nieodwołalny - restrykcyjne leżenie w łóżku.

Pomyślałam sobie wówczas: Panie Jezu, jeśli Ty chcesz, abym te rekolekcje przeleżała w domu, to niech tak się stanie. Będę je i tak odprawiała, na odległość.
Mimo, że mój mąż codziennie dojeżdżał do Ligoty, nie czułam się samotna. Niesamowite jest to, jak Pan daje siły, pokój i radość w najtrudniejszych momentach. Nagle niezwykle realne i żywe stało się w moim życiu zawołanie: Nie lękajcie się. Wcześniejsze obawy i niepokój zniknęły. Codziennie, z Maluszkiem pod sercem, śpiewaliśmy jutrznię i nieszpory. Modlitwy i lektura Pisma Świętego dawały siłę i ukojenie. Krzyś, przyjeżdżając wieczorem, zdawał mi relację z tego co się działo w danym dniu. Dzięki temu naprawdę czułam się tak, jakbym była tam, w Ligocie, razem ze wszystkimi.
Dziękuję też Bogu za dar wspaniałej wspólnoty, która mimo 30 km odległości była bardzo blisko. Pierwszego dnia rekolekcji msza święta była odprawiana w intencji mojej i Maleństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Jezusowi za to niezwykłe doświadczenie. Czasem tak trudno nam pogodzić się z nieoczekiwaną zmianą planów, nagłymi komplikacjami, po ludzku nie do rozwiązania. Po raz kolejny Pan pokazał mi, że wystarczy Mu zaufać, a wszystko się ułoży. Można nawet być na rekolekcjach, rzeczywiście na nich nie będąc. Chwała Panu!




Eleuteria nr 94, 2/2013


początek strony