Zamiast wstępu... wolne wnioski!
poprzednia strona

ks. dr Maciej Krulak




Co z robić, by zmienić złe postępowanie w społeczeństwie? Jest kilka możliwości - można np. ustanowić takie prawo, które ograniczy lub wręcz uniemożliwi takie złe czyny. Oczywiście są pewne dziedziny życia, które muszą być chronione bezwzględnie, np. prawo do życia, bo są wartością obiektywną, a występowanie przeciwko niemu zawsze jest szkodliwe i dlatego nie ma mowy w tym wypadku o pozostawieniu marginesu indywidualnej interpretacji. Są czyny, które zawsze są złem (np. zabójstwo), i trzeba zabezpieczyć społeczeństwo przed nimi, a także karać tych, którzy to prawo łamią.
Prawo ma przecież swoje dobre strony, bo kiedy człowiek jasno wie, że czegoś mu nie wolno, ba, grozi nawet za to jakaś kara, jeśli nawet nie surowa, to bolesna, to kilka razy się zastanowi, zanim coś złego zrobi. Oczywiście działa to lepiej, kiedy każdy używa sumienia oraz rozumu i wie co jest dobre, a co złe. Jednak z praktyki życia widzimy, że nie zawsze tak jest, a przestrzeganie prawa często powiązane jest z lękiem przed karą, zwłaszcza gdy kara jest nieuchronna i prędzej czy później przyjdzie zapłacić za łamanie prawa. Wzrasta świadomość nieprawości czynów, a lęk przed konsekwencjami powoduje poważne podejście do sprawy. Badania pokazują, że np. ograniczenie reklamy napojów alkoholowych i zmniejszenie punktów sprzedaży powodują zmniejszenie się spożycia tychże. A więc prawo wpłynęło pozytywnie na zmianę zachowań.
Ponieważ droga do sformułowania zapisów prawnych jest długa i skomplikowana, procesowi ustanawiania prawa towarzyszy zwykle szeroka dyskusja, niestety często bardziej o charakterze politycznym niż społecznym. Już sama tak publiczna debata, zwłaszcza gdy odbywa się za pośrednictwem mediów opiniotwórczych, wpływa na rozwój świadomości społecznej i jest okazją do edukacji oraz zwalczania mitów dotyczących problemów. Widzimy to choćby po toczącej się od lat dyskusji dotyczącej aborcji. Bezwzględnie wzrosła świadomość społeczna w tym temacie. Podobnie dzieje się w temacie tzw. miękkich narkotyków czy spożywania alkoholu. Wszelkie propozycje zaostrzenia prawa wydają się być dla liberalnego społeczeństwa zamachem na "świętą wolność" i budzą falę sprzeciwu. Jednak nawet jeśli nie da się przekonać czołowych przedstawicieli środowisk libertyńskich, w przypadku rzeczowej dyskusji przeciętny obywatel dowiaduje się o rzeczach, o których nawet mu się nie śniło, bo w większości wypadków żyjemy w świecie własnych przekonań i utartych schematów oraz sloganów. Rzadko kto ma rzeczową wiedzę dotyczącą wąskich zagadnień. Tak się ma i w kwestii nałogów. Żyjemy w micie, że to w naszej części Europy, a zwłaszcza w Polsce, mamy do czynienia z problemem alkoholowym. Powszechnie uważa się, że nie mamy odpowiedniej kultury picia, powszechnej na zachodzie, zwłaszcza w basenie morza śródziemnego. Tam, w po powszechnym mniemaniu, nie ma alkoholików, a spożycie alkoholu jest dużo niższe niż u nas. Nic bardziej mylnego! Europa jest ogólnie najbardziej pijącym kontynentem, a średnie spożycie na głowę jest na poziomie... Polski. Dlatego nie ma z czego być dumnym, ale trzeba zauważyć, iż bez wiedzy i troski daleko nie zajdziemy.

Są także takie dziedziny życia, gdzie tylko skrajne wypadki są niebezpieczne społecznie, a w większości wypadków decyzję można pozostawić dojrzałemu obywatelowi. Tak ma się sprawa z używaniem alkoholu. Oczywiście istnieją wypadki, kiedy nie powinno się używać alkoholu (ciąża, praca, choroba alkoholowa itp.), ale generalnie używanie alkoholu nie jest w wypadku osób dorosłych czymś, co samo w sobie jest naganne, także pod względem moralnym. Jednak już siadanie za kierownicą pod wpływem alkoholu należy do sfery społecznej i jest zakazane - w świetle prawa jest przestępstwem. Ponieważ jest to przyczyna wielu tragicznych wypadków, powinno być napiętnowane i obłożone przez prawo ostrymi sankcjami. Spożywać alkohol może prawie każdy dorosły, ale musi robić to odpowiedzialnie, natomiast po spożyciu nie wolno nikomu i w żadnych okolicznościach kierować żadnym z pojazdów, nawet rowerem. Tutaj prawo nie pozostawia wolności z racji społecznych - zagrożenia dla innych osób. Oczywiście można zakazać spożycia alkoholu i wtedy prawo wchodzi w sferę wolności obywatelskiej. Wszak używanie alkoholu, oczywiście pod pewnymi warunkami, nie jest złem moralnym i prawie każdemu (wyłączając z tego grona dzieci, młodzież, uzależnionych, kobiety w ciąży, kierowców przed jazdą itp.) wolno wypić, a ograniczone i kontrolowane spożywanie nie jest szkodliwe ani indywidualnie, ani społecznie. Dlatego prohibicja wydaje się być ograniczeniem wolności obywatelskich. Wtedy rozpoczyna się dyskusja, czy przynosi to więcej pożytku, czy szkody i co usprawiedliwia ograniczenie niezbywalnej i konstytucyjnej wolności obywatela. Jednak czasem spożywanie alkoholu jest złem i wtedy prawo ma obowiązek zabezpieczyć społeczeństwo przed jego skutkami. Np. dzieci i młodzież, którzy muszą być chronieni przed wpływem alkoholu, gdyż ten jest dla nich szkodliwy zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym.
Z drugiej strony - bo każdy kij ma dwa końce - widzimy, że samo prawo, a tym bardziej dyskusja wokół niego, nie wystarczą. Bolesnym przykładem może być eksperyment z prohibicją w USA w latach 1920-33. Tzw. "szlachetny eksperyment" zakazujący produkcji, handlu, a nawet transportu alkoholu, doprowadził zarówno do zmniejszenia spożycia alkoholu, jak i, niestety, do rozprzestrzenienia się organizacji przestępczych i rozkwitu podziemnego handlu. Tutaj także kij miał dwa końce.
Jeden z wpływowych ludzi tamtejszych czasów stwierdził: "Kiedy prohibicja została wprowadzona, miałem nadzieję, że będzie szeroko wspierana przez opinię publiczną i wkrótce przyjdzie ten dzień, kiedy zło wywołane przez alkohol zniknie. Powoli i niechętnie zaczynam wierzyć, że to się nigdy nie spełni. Zamiast tego, picie alkoholu powszechnie wzrosło, knajpy zastąpiły salony, pojawiła się ogromna armia przestępców, wielu naszych najlepszych obywateli otwarcie ignorowało prohibicję, szacunek do prawa został znacznie nadszarpnięty, a przestępczość osiągnęła poziom, jakiego nigdy wcześniej nie widzieliśmy".

Prohibicja była ważnym tematem w polityce państwowej i samorządowej USA od połowy XIX w., aż do lat trzydziestych XX w. Jak pokazują liczne studia, była ona silnie uwikłana w podziały religijne i etniczne społeczeństwa amerykańskiego. Prohibicji żądał tak zwany "suchy" ruch - przede wszystkim pietystyczne odmiany protestantyzmu, zwłaszcza metodyści, prezbiterianie, wyznawcy Kościołów Chrystusowych, kongregacjonaliści, kwakrzy oraz luteranie. Postrzegali oni "saloony" jako politycznie skorumpowane, a picie alkoholu jako osobisty grzech. Opozycją byli tak zwani "mokrzy" - głównie protestanci liturgiczni (niemieccy luteranie), członkowie Kościoła Episkopalnego oraz Kościoła Rzymskokatolickiego. Katolicy potępili myśl, jakoby rząd miał określać, co jest moralne. Sprzedawcy herbaty i producenci wód źródlanych także popierali prohibicję, sądząc, że zakaz sprzedaży alkoholu zwiększy zapotrzebowanie na ich produkty.
Wprowadzone w sposób całkowicie demokratyczny prawo było bardzo kontrowersyjne, a prohibicja była popierana przez różne grupy społeczne. Zwolennicy uważali, że zakaz wprowadzi ład społeczny i równość szans dla kobiet, Południowców, osób mieszkających na obszarach wiejskich, jak i dla Afroamerykanów. Choć ostatecznie zniesiono prohibicję, to prawo federalne Stanów Zjednoczonych nadal zakazuje produkcji wyrobów spirytusowych bez spełnienia licznych wymogów licencyjnych, które powodują, że produkcja ta na własny użytek jest ciągle niepraktyczna.
Warto zauważyć pozytywne skutki tego prawa: w 1830 roku przeciętny Amerykanin spożywał 1,7 butelki wysokoprocentowych napojów wyskokowych w tygodniu, trzy razy więcej niż w 2010. Niektórzy historycy zauważyli, że przemysł alkoholowy zaakceptował mocniejsze regulacje prawne w kilkadziesiąt lat po uchyleniu prohibicji, aby zmniejszyć ryzyko, że prohibicja powróci. Źródła naukowe podają, że w latach prohibicji konsumpcja alkoholu zmniejszyła się o 50%, przyjęcia do szpitali psychiatrycznych z powodu psychozy alkoholowej o 60%, a zatrzymania z powodu stanu nietrzeźwości o 50%; zmniejszyła się też liczba spraw rodzinnych powiązanych z nadużywaniem alkoholu, a ilość przypadków śmiertelnych w związku z zatruciem nielegalnym alkoholem nie wzrosła.
21. Poprawka do Konstytucji Stanów Zjednoczonych wprost potwierdzała prawo stanów do ograniczania lub zakazywania kupowania lub sprzedaży alkoholu. To prowadziło do niejednolitego prawa, zgodnie z którym alkohol mógł być legalnie sprzedawany w niektórych, lecz nie wszystkich miastach i hrabstwach w obrębie danego stanu. Po wprowadzeniu tej poprawki, część stanów kontynuowała prohibicję. Stan Mississippi, uznający alkohol za nielegalny już w 1907 roku, był ostatnim stanem znoszącym prohibicję w 1966 roku. Kansas nie pozwalało na sprzedaż alkoholu do spożycia na miejscu (np. na kieliszki) aż do 1987 roku. Aż do dziś istnieją liczne "suche" hrabstwa i miasta w Ameryce, które ograniczają lub zakazują sprzedaż napojów wyskokowych. Dodatkowo wiele plemiennych samorządów Indian zakazało alkoholu w rezerwatach.

Amerykański eksperyment dobrze ilustruje, jak prawo wpływa na społeczeństwo. Jeśli nie towarzyszy mu odpowiednie wychowywanie, pozostaje pustą literą i prędzej czy później jego pozytywne konsekwencje znoszą się z negatywnymi skutkami. Widzimy pewne różnice w katolickim i protestanckim myśleniu o moralności. Protestanci postawili na tworzenie prawa eliminującego albo chociaż ograniczającego możliwość popełniania złych czynów. W katolickiej tradycji zaś jest odwoływanie się do sumienia oraz rozumu i nauczanie, aby ludzie nie tylko robili to, co wolno, ale także nie robili tego, co może jest i dopuszczone, ale nie służy nikomu. A nade wszystko, by dokonywali oceny każdego czynu zanim go popełnią. Stawia się bardziej na wychowanie i kształtowanie sumienia, nie tylko po grzechu, ale także przed, co pomaga unikać zła, a czynić dobro. Jednocześnie powiązane jest to z wychowaniem do szacunku wobec prawa. Co ciekawe, współcześnie wspólnoty reformowane porzuciły w wielu przypadkach moralność, zwłaszcza gdy prawo państwowe przestało stanowić o tym, co jest moralne, a co nie. Doprowadziło to do powstania zatrważającego prawa w państwach tradycyjnie protestanckich. Społeczeństwo niejako umawia się między sobą, niestety w oparciu o najgłośniejsze wypowiedzi medialne, co jest moralne i dopuszczalne, a co nie. Powoduje to zgubny wpływ mniejszości, przy obojętności większości pasywnie przyjmującej narzucone prawa.
Widzimy także pewną zmianę w naszym, katolickim, myśleniu. Koncentrujemy się na formułowaniu prawa, jak przed laty protestanci, a zapominamy o wychowaniu. To czynić, tamtego nie zaniedbywać! Potrzeba nam kształtować świadomość, zarówno przez informację, przykład, przestrogę, a jak trzeba - to i zakaz. Należy przy tym pamiętać, że prawo bywa lekceważone, czy omijane. Samo nie zabezpieczy. Nawet złe i głupie prawo, np. w czasach komunistycznych, nie powoduje z automatu, że większość społeczeństwa będzie czynić złe rzeczy z niego wynikające, o ile zostaną oni dobrze wychowani. I na odwrót - dobrodziejstwo prawa może też być niewykorzystane. Posiadanie prawa do czegoś wcale nie obliguje mnie do skorzystania z niego - np. do udziału w wyborach czy odpisu 1% (mogę, ale nie muszę). Prawo nie zabraniając czegoś, przecież nie zachęca do robienia tego, pozostawiając wolność i zarazem odpowiedzialność każdemu świadomemu obywatelowi. Z tych racji pewne prawa i wolności obywatelskie nie są dostępne dla nieletnich, którzy nie potrafią w świadomy i wolny sposób korzystać z nich, gdyż nie ukształtowało się w nich jeszcze poczucie odpowiedzialności. Niestety wielu dorosłych ma z tym poważny problem. Prawo może czegoś zakazać albo do czegoś zachęcać, jednak co do większości przypadków życiowych milczy, pozostawiając wolność obywatelom i wzywając ich do odpowiedzialności. To sfera, gdzie potrzeba wychowania, zarówno poprzez informację, jak i przykład postępowania. Prawo może wpłynąć w sposób pozytywny, ale może także wytworzyć swoiste przeciwciała, które przeniosą problem na inny grunt (np. nielegalna produkcja i spożycie alkoholu w USA w czasach prohibicji, które stały się domeną mafii i źródłem wzrostu jej znaczenia).

Dobre wychowanie i mądre prawo, gdy idą w parze i kształtują postawy społeczne, nie tyle przez nakazy i zakazy, ale przez wychowanie do odpowiedzialności oraz do korzystania z rozumu i sumienia, powodują rozwój społeczeństwa i zabezpieczają przed powszechnym przyzwoleniem na zło. Społeczeństwo dobrze wychowane i kierujące się dobrym prawem nie pozwoli na patrzenie z przymrużeniem oka na wybryki części obywateli. Tutaj będzie swoisty oddolny nacisk na zmianę ich postaw życiowych. W naturalny sposób także będzie to wpływało na wychowanie kolejnych pokoleń - brak przyzwolenia na zło, łamanie prawa, zarówno tego pisanego, jak i moralnego. Tylko łączność pomiędzy moralnością, wychowaniem, prawem i społeczeństwem może przynieść trwałe zmiany na lepsze i właściwe kształtowanie zachowań.




Eleuteria nr 96, 4/2013


początek strony