Inwestujmy w nasze dzieci poprzednia strona

Krzysztof Wojcieszek

Skoro obecność rodziców jest tak ważna, to powinna ona być wspierana poprzez rozmaite oddziaływania. Rodzice mają prawo znajdować w kulturze i w działaniach innych osób pomoc w dziele rodzicielstwa.

To, co zainwestujemy w swoje dzieci na etapie ich dojrzewania, a potem poprzez asystowanie w misji bycia rodzicem, będzie się zasadniczo i pozytywnie odbijać na obszarach ważnych profilaktycznie w ich życiu.
Jak ta sprawa wygląda we współczesnej kulturze? Kiepsko. Nie tylko nie podtrzymuje się rozwoju rodziców i dojrzewania do swej roli, ale często deprecjonuje tę rolę. Plaga rozwodów, niewątpliwie wspierana przez silne nurty współczesnej kultury (rola mediów i produkcji artystyczno-rozrywkowych), rozmycie granic tego, co godziwe, postawa przeciwna rodzicielstwu wyrażana w ideologii konsumpcji i widoczna choćby w malejącym przyroście naturalnym w krajach bogatych... Wreszcie takie ukryte tragedie, jak sztuczna regulacja urodzin czy ekspansja pornografii...
Przeciwko tym tendencjom walczy sama natura człowieka, jego psychiczne potrzeby, ale też religia, odpowiedzialna nauka czy praca socjalna. Przykładem może być nurt wspierania rodziców poprzez treningi umiejętności wychowawczych lub wprowadzanie do szkół odnośnych przedmiotów (np. "Przygotowanie do życia w rodzinie"), także treść zapisów prawnych.
Nie potrafię ocenić, który z tych nurtów - wspieranie czy niszczenie rodzicielstwa przez kulturę - jest aktualnie silniejszy. Uważna lektura raportów socjologicznych pokazuje, że tradycyjna rola rodziców i rodziny ciągle jeszcze jest górą, ale zmiany niekorzystne postępują szybko i wyraźnie. Być może odpowiedź na to pytanie trzeba zrelatywizować do konkretnego regionu, państwa czy subkultury?

W każdym razie, jeśli nie zadbamy o ten zasadniczy czynnik (konstruktywny wpływ rodzicielski), to nie spodziewajmy się jakichś znaczących rezultatów profilaktycznych. Jest to sprawa tak ważna i pierwotna, że moim zdaniem wyznacza aktualną perspektywę możliwych osiągnięć w dziedzinie prewencji problemów alkoholowych młodzieży. A nie da się jej "dotknąć" jedynie za pomocą ćwiczeń z młodymi ludźmi, poświęconych izolowanym tematom zachowań dysfunkcyjnych.
Jeśli mamy czasem poczucie, że przegrywamy jakąś profilaktyczną bitwę czy nawet wojnę o przyszłość młodego człowieka, to warto zrozumieć powody porażki. Ja widzę je zasadniczo w deprecjacji roli rodziców we współczesnej kulturze.

Krzysztof Wojcieszek, Na początku była rozpacz. Antropologiczne podstawy profilaktyki, Wydawnictwo Rubikon, Kraków 2005, s. 72-74.

Eleuteria nr 67-68, lipiec-grudzień 2006

początek strony