Skoro
obecność rodziców jest tak ważna, to powinna ona być wspierana
poprzez rozmaite oddziaływania. Rodzice mają prawo znajdować w kulturze
i w działaniach innych osób pomoc w dziele rodzicielstwa.
To, co zainwestujemy w swoje dzieci na etapie ich dojrzewania, a potem
poprzez asystowanie w misji bycia rodzicem, będzie się zasadniczo i
pozytywnie odbijać na obszarach ważnych profilaktycznie w ich życiu.
Jak ta sprawa wygląda we współczesnej kulturze? Kiepsko. Nie
tylko nie podtrzymuje się rozwoju rodziców i dojrzewania do swej
roli, ale często deprecjonuje tę rolę. Plaga rozwodów,
niewątpliwie wspierana przez silne nurty współczesnej kultury
(rola mediów i produkcji artystyczno-rozrywkowych), rozmycie
granic tego, co godziwe, postawa przeciwna rodzicielstwu wyrażana w
ideologii konsumpcji i widoczna choćby w malejącym przyroście
naturalnym w krajach bogatych... Wreszcie takie ukryte tragedie, jak
sztuczna regulacja urodzin czy ekspansja pornografii...
Przeciwko tym tendencjom walczy sama natura człowieka, jego psychiczne
potrzeby, ale też religia, odpowiedzialna nauka czy praca socjalna.
Przykładem może być nurt wspierania rodziców poprzez treningi
umiejętności wychowawczych lub wprowadzanie do szkół odnośnych
przedmiotów (np. "Przygotowanie do życia w rodzinie"), także
treść zapisów prawnych.
Nie potrafię ocenić, który z tych nurtów - wspieranie czy
niszczenie rodzicielstwa przez kulturę - jest aktualnie silniejszy.
Uważna lektura raportów socjologicznych pokazuje, że tradycyjna
rola rodziców i rodziny ciągle jeszcze jest górą, ale
zmiany niekorzystne postępują szybko i wyraźnie. Być może odpowiedź na
to pytanie trzeba zrelatywizować do konkretnego regionu, państwa czy
subkultury?
W każdym razie, jeśli nie zadbamy o ten zasadniczy czynnik
(konstruktywny wpływ rodzicielski), to nie spodziewajmy się jakichś
znaczących rezultatów profilaktycznych. Jest to sprawa tak ważna
i pierwotna, że moim zdaniem wyznacza aktualną perspektywę możliwych
osiągnięć w dziedzinie prewencji problemów alkoholowych
młodzieży. A nie da się jej "dotknąć" jedynie za pomocą ćwiczeń z
młodymi ludźmi, poświęconych izolowanym tematom zachowań dysfunkcyjnych.
Jeśli mamy czasem poczucie, że przegrywamy jakąś profilaktyczną bitwę
czy nawet wojnę o przyszłość młodego człowieka, to warto zrozumieć
powody porażki. Ja widzę je zasadniczo w deprecjacji roli
rodziców we współczesnej kulturze.
Krzysztof Wojcieszek, Na początku była rozpacz.
Antropologiczne podstawy profilaktyki, Wydawnictwo Rubikon,
Kraków 2005, s. 72-74.
|
|