Promieniowanie wolności - na kanwie życia sługi Bożego ks. F. Blachnickiego
poprzednia strona

ks. dr Henryk Bolczyk




Wolność jest darem ściśle związanym z Bożą Miłością i ludzką miłością. Wyjaśnijmy nieco powyższą tezę.

Wyjdźmy najpierw od ludzkiego doświadczenia. Człowiek, który kocha drugiego człowieka, wyraża mu pełne zaufanie. Nie ma między nimi lęku we wzajemnej relacji. Zostawiają sobie wielką przestrzeń wyboru, w której poruszają się w wolności. Nie muszą się we wszystkim zgadzać, mogą pochodzić z różnych kultur, a nawet religii. Różnice mogą ich nawet przyciągać, pod jednym wszakże warunkiem, że sobie ufają, że wzajemnie się szanują, więcej - kochają siebie. Właśnie miłość stanowi gwarancję bezpieczeństwa, pewnej niezawisłości w myśleniu i działaniu. Miłość nie pozwoli złamać ich relacji, a wolność w jakiej wymieniają swoje poglądy, zachowując własne postawy, po części dzieląc się nawet swoim życiem, zacznie promieniować na otoczenie. Przyznajmy, że w relacjach społecznych, międzyludzkich niczego więcej nie oczekujemy, jak atmosfery wolności i bezpieczeństwa. W tym pragnieniu kryje się zaufanie, najbardziej twórcze i płodne w życiu publicznym.
A jak się ma miłość i wolność w Bogu? Wydaje się wszystkim oczywiste, że Bóg jest wolny w swoich decyzjach. Bóg nie jest do niczego przymuszony. Wszystko, co stworzył, powołał do istnienia ze swej wolnej woli, a człowieka nadto obdarzył wolnością, aby w podobieństwie do Boga Stwórcy "czynił sobie ziemię poddaną". W ten sposób dowiadujemy się, że ludzka wolność, upodabniająca człowieka do Boga, ma być zawsze twórcza. Można więc powiedzieć, że nie ma wolności w bezczynności, ale jedynie w twórczości. Człowiek jest wolny, gdy naśladuje Boga w udoskonalaniu stworzenia. Twórcza wolność - stwarzająca, boska - naprowadza nas na miłość Bożą, bo to ona jest stwórcza, płodna, zaludniająca, ożywiająca. Franciszkańskie wyznanie "Bóg mój i wszystko moje" stanowi czytelną ilustrację tych rozważań.
Nasz współczesny Franciszek - sługa Boży ks. Blachnicki - też może być nazwany apostołem wolności, cennym wzorem dla współczesnych, często zaplątanych w różnych zniewoleniach. Osobiste doświadczenie wyzwolenia od "podwójnej śmierci" - jak to wyraził w swoim testamencie, - uczyniły go znawcą i wychowawcą ludzi do życia w wolności. "Podwójna śmierć" to z jednej strony zagrożenie życia, formalny wyrok śmierci w 1942 r., którego uniknął dzięki Bożej Opatrzności, z drugiej zaś to groźba potępienia wiecznego na skutek braku wiary, jak to wówczas rozumiał. Wolność w nauczaniu ks. F. Blachnickiego była czymś bardzo konkretnym, przenikającym jego życie i wiarę. Utratę wolności widział najpierw w bezsensownej śmierci, a następnie w pustce życia pozbawionego wiary w Boga. Wolność do niego wróciła najpierw poprzez wiarę, gdy w czasie lektury religijnej w celi śmierci stała się ona światłem życia. Mówił o świetle bardzo fizykalnie, czyli dotykalnie, aż chciało by się powiedzieć zmysłowo. Wstał bowiem w tym momencie i chodząc po celi wołał: "wierzę, wierzę, wierzę". W tej wierze doświadczył wolności, bo przestał się lękać o przyszłość. Widział ją odtąd w bezgranicznej służbie Bogu, która doprowadziła go do święceń kapłańskich i do promieniowania Bożej miłości w jego osobie, zarówno poprzez nauczanie, jak i niezmiernie gorliwe, pastoralne działanie.

Rozpoczął wychowanie do wolności od ministrantów. Była to w latach pięćdziesiątych jedyna grupa wiernych, do których duszpasterze mieli swobodny dostęp. Kościół był wówczas okradziony z wszelkich wpływów społecznych - z dostępu do nauczania w szkołach, z działalności charytatywnej, wydawniczej itp. Już od wojny cały kraj był poddany bezbożnej ideologii komunistycznej, która rościła sobie jedyne prawo oddziaływania na życie publiczne, a nawet na ludzkie sumienia. Był to okres silnej ateizacji społeczeństwa, niszczenia życia religijnego, wyśmiewania i dyskredytowania Kościoła i jego nauczania. Władza komunistyczna nie zdołała jednak zamknąć świątyń, w których wierzący naród miał jedyną ostoję wolności dla wyrażenia swoich przekonań. Groziła narodowi całkowita eliminacja wartości religii. Wtedy ks. Franciszek Blachnicki rozpoczął program wychowawczy w tak zwanych Oazach Dzieci Bożych. Wypracował wówczas metodę przeżyciową, która stanowiła klucz do przyswojenia zasad wiary jako zasad życia. Z czasem z tego doświadczenia powstał wielki ruch odnowy człowieka, odnowy rodzin i wspólnot parafialnych, który przyjął wymowną nazwę ruchu Światło-Życie. Człowiek jest wolny w swoim życiu, kiedy je poddaje światłu prawdy.
Apel do wewnętrznego pragnienia wolności, zrozumienie warunków jej realizacji poprzez prawdę, trafił na podatny grunt człowieka pozbawionego w państwowych mediach dostępu do prawdy. Stosowanie przemocy, aresztowanie patriotów, manipulacja społeczeństwem, wzbudziły w zakłamanym życiu publicznym głód metod prowadzących do dojrzałej wiary, do świadectwa. Ks. Franciszek Blachnicki swoim oddziaływaniem dołączył do wielkich autorytetów Kościoła - do prymasa Wyszyńskiego, a z czasem Jana Pawła II. Zeszły się dwa kierunki odnowy Kościoła: "od góry", czyli od hierarchii, i "od dołu", czyli charyzmatu. Obydwa kierunki - tak jak w początkach Kościoła urząd Piotra i charyzmat Pawła - znalazły swój współczesny wyraz na polskiej ziemi. Wiara Polaków, oddziałująca na życie publiczne, zrodziła ruch wolnościowy Solidarność. Apostoł wolności Kościoła powszechnego, Jan Paweł II, wyzwolił nadzieję w zniewolonych narodach świata. Nawet przywódca komunistyczny przyznał, że to Jan Paweł II zburzył mur podziału Europy i świata. A sam Jan Paweł II, wyzwalający wiarę młodzieży, w swojej autobiograficznej książce przyznaje, że idea światowych dni młodzieży zrodziła się w nim, gdy bywał na Dniach Wspólnoty Ruchu Światło-Życie.

Promieniowanie wolności nie mogło ustać, gdy ks. Franciszek znalazł się na obczyźnie wskutek stanu wojennego w Polsce. Dotychczasowe przekonania o związku wolności i wiary, a także miłości Bożej, jeszcze ostrzej się uwydatniły. Z jednej strony siła wiary w moc Ewangelii, jedynej która wyzwala, bo pełne wyzwolenie przyniósł na ziemię Zbawiciel Jezus Chrystus, z drugiej strony obłuda i zakłamanie, tym bardziej czytelne przez stan wojenny i różne reakcje świata na ten stan - zrodziły na obczyźnie program pod nazwą Chrześcijańska Służba Wyzwolenia Narodów. Dla Moskwy był to program polityczny, który miał zdemontować "pojałtański pokój". W istocie demaskował przemoc i zakłamanie sowieckiego imperium, które przywłaszczyło sobie 17 narodów Europy. Ksiądz Blachnicki nie uprawiał polityki, ale w imię prawdy i sprawiedliwości, w imię praw człowieka i Ewangelii, upominał się o wolność dla tych narodów, dla 300 mln mieszkańców Europy pozbawionych własnej suwerenności, a czasem także własnego języka i kultury. Dla nich organizował sympozja i Marsze Wyzwolenia Narodów, licząc na zainteresowanie mediów, które obudzą sumienie Europy przemilczającej los 17 narodów tego kontynentu. Cierpiał i z tego powodu, że również niektórzy przedstawiciele Kościoła nie widzieli w tej działalności ewangelizacji, ale politykę. Intrygi sięgały aż do Watykanu.
Niezmordowany apostoł wolności umierał w poczuciu osamotnienia, ale zarazem pewności, że prawda wyzwala, a "książę tego świata, który mówi od siebie kiedy kłamie" został pokonany! Nie doczekał się przemian politycznych, ale był ich pewny, bo obietnicę wolności daje Bóg wszystkim, którzy stali się dziećmi Bożymi, którzy odtąd nie żyją w lęku i wiedzą do kogo należą. Przynależność do Tego, który ich umiłował daje poczucie pewności i bezpieczeństwa. Bez nich nie ma wolności.




Eleuteria nr 87, 3/2011


początek strony